По моему мнению «Uczmy się polskiego» является единственным и лучшим сериалом с субтитрами для тех, кто начинает изучать польский язык.
Это действительно обучающий сериал. Семья Гжегожевских, где есть папа (KRZYSZTOF), мама (BOŻENA), дочь (MAGDA), сын (MAREK), а также домашний любимец собака Бэй, переезжают жить в новый варшавский квартал Урсынув (Ursynów). Они попадают в различные жизненные ситуации, которые хорошо показывают нам жизнь поляков изнутри
Но, самое главное то, что «Uczmy się polskiego» является именно обучающим польскому языку сериалом с субтитрами. Несколько раз, при просмотре серии, вам включат «Stop» и, выбранные из предыдущих эпизодов серии, фразы будут специально повторяться несколько раз – без показа субтитров, с субтитрами и опять без них. Причем, что очень полезно, фразы из сериала повторяются с объясняющими диалогами. А это очень хорошее подспорье для изучающих польский язык.
При этом, сама демонстрация сериала будет только на польском языке, а сами субтитры находятся в отдельных сносках ниже видео.
Это значит, что при просмотре видео, вы не будете отвлекаться на чтение текста и можете обращаться к нему, если вам действительно что-то непонятно.
Uczmy się polskiego
1
Odcinek 1. Nowi lokatorzy
(Новые жильцы)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- KRZYSZTOF – Telewizor!
- BOŻENA – Talerze!
- MAREK – Komputer!
- MAGDA – Kryształy!
- BOŻENA – Witajcie w nowym domu! To twoi nowi koledzy i kolezanki. Trzeba się przedstawić i przywitać.
- MAGDA – Wstydzę się...
- BOŻENA – W takim razie ja muszę cię przedstawić!
- MAGDA – Nie, ja sama!
- MACIEK – Cześć! Jestem Maciek! A ty?
- MAGDA – Mam na imię Magda. Magda Grzegorzewska.
- MACIEK – Gzegozewska? Strasznie trudne nazwisko.
- MAGDA – Tak, wiem. Wszyscy tak mówią.
- MACIEK – To jest Magda!
- KASIA – Ja jestem Kasia, Kaśka albo Katarzyna.
- MAGDA – Dzień dobry. Ja jestem Magda, Madzia albo Magdalena.
- MICHAŁ – Ja mam na imię Michał. A to jest mój najlepszy kolega, Paweł.
- PAWEŁ – Cześć, Magda!
- ZOSIA – Dzień dobry, Magda. Jestem Zosia. A jak ma na imię twoja lalka?
- MAGDA – Ma na imię Patrycja.
- ZOSIA – To tak samo, jak moja!
- BOŻENA – Magda ma już tylu nowych przyjaciół. No, trzeba wynosić meble! Marek! Musisz nam pomóc! Marek!
- MAREK – Tak, mamo!
- BOŻENA – Weź tę paczkę! Tylko ostrożnie!
- MAREK – Dziękuję... to znaczy... dzień dobry... dziękuję bardzo...
- MARTA – Mogę ci pomóc.
- MAREK – Dziękuję...
- MARTA – Jesteście nowymi lokatorami?
- MAREK – Tak. Dzisiaj przeprowadzka.
- MARTA – Marta.
- MAREK – Przepraszam?
- MARTA – Mam na imię Marta.
- MAREK – A ja jestem Marek. Miłe spotkanie!
- MARTA – Tak, bardzo miłe!
Текст после первого STOP
- KRZYSZTOF – Zamknięte! Gdzie jest klucz?
- BOŻENA – Jak to gdzie? Ty masz klucz!
- KRZYSZTOF – Niestety, nie mam...
- BOŻENA – Ja też nie!
- MAREK – Ja mam tylko książki!
- MAGDA – A ja lalkę!
- BOŻENA – To kto ma klucz?
- MAGDA – Bej ma klucz!
- BOŻENA – Wszędzie dobrze, ale w domu - najlepiej!
- KRZYSZTOF – Wreszcie w domu!
- BOŻENA – Za nasz nowy dom!
- KOWALSKA – Można się przyłączyć? Wyglądam z mieszkania, a tu - przeprowadzka! Myślę sobie - trzeba poznać nowych sąsiadów!
- BOŻENA – Dzień dobry. To bardzo miło z pani strony.
- TRAGARZ – Gdzie stawiać?
- BOŻENA – Tam!
- BOŻENA – Bożena Grzegorzewska.
- KOWALSKA – Kowalska. Maria Kowalska. A to zapewne pani mąż i dzieci?
- BOŻENA – Tak. Proszę wejść do środka. Dopiero wnosimy meble, więc...
- KOWALSKA – Rozumiem, rozumiem - przeprowadzka!
- BOŻENA – To mój mąż Krzysztof.
- KRZYSZTOF – Grzegorzewski. Krzysztof Grzegorzewski.
- KOWALSKA – Maria Kowalska. Miło mi pana poznać.
- KRZYSZTOF – Mnie również jest bardzo przyjemnie...
- BOŻENA – To nasz syn Marek... i córka Magda.
- MAGDA – Pani mieszka obok?
- KOWALSKA – Nie obok, naprzeciwko. Mieszkanie numer sto dwa (102). I zawsze mam ciasto dla grzecznych dziewczynek.
- MAGDA – Tylko ja nie zawsze jestem grzeczna...
- KRZYSZTOF – To ostatni członek naszej rodziny, Bej... Ma duży apetyt...
Текст после второго STOP
- BOŻENA – W lewo... nie, w prawo... nie, nie, jednak w lewo... O! Nie! W prawo... nie, nie, jednak w lewo... O! Nie! W prawo... O, tak! - O..., nie tak głośno! Jeszcze szafa...
- KRZYSZTOF – Czy to konieczne?
- BOŻENA – Tak! Do tyłu i trochę w lewo! Nie, nie, w prawo! Uwaga!
- KRZYSZTOF – Nie ma się co denerwować...
- WIERZBICKA – Co tu się dzieje?
- KRZYSZTOF – Przepraszam?
- WIERZBICKA – Huk, hałas! Trudno wprost wytrzymać!
- KRZYSZTOF – Bardzo panią przepraszam... To szafa...
- WIERZBICKA – Szafa, komoda, stół! To nie do wytrzymania!
- BOŻENA – Dzień dobry. Jesteśmy nowymi lokatorami. Właśnie ustawiamy meble...
- WIERZBICKA – Przecież słyszę!
- BOŻENA – Pani pozwoli, że się przedstawię... Bożena Grzegorzewska. Miło mi...
- WIERZBICKA – Ale mnie wcale nie jest przyjemnie! Mieszkam piętro niżej! Moje nazwisko Wierzbicka. Stefania Wierzbicka. Lubię spokój i ciszę. I jestem bardzo niezadowolona z takiego sąsiedztwa.
- MAREK – To widać...
- KRZYSZTOF – Cóż... Znamy już panią Kowalską... panią Wierzbicką... Ciekawe, kto mieszka na górze? Woda...
- ZIELIŃSKA – Dobry wieczór! To pani jest nową lokatorką z mieszkania sto pięć (105)? Bardzo mi miło! Jak się pani nazywa? Pani Grzegorzewska, prawda?
- BOŻENA – Tak, ale... Woda...
- ZIELIŃSKA – Tak się cieszę, że mam nowych sąsiadów! Pozwoli pani, że się przedstawię, Halina Zielińska. To jest mój synek Mikołaj. Ma dopiero pięć (5) miesięcy...
- BOŻENA – Bardzo mi przyjemnie, ale... tam... na dole... woda...
- ZIELIŃSKA – Pani też ma dzieci, prawda? Syna i córkę? Tak mi przyjemnie... Jak pani ma na imię?
- BOŻENA – Bożena, ale... właśnie...
- ZIELIŃSKA – Bożena? A ja Halina. Proszę mi mówić po imieniu, dobrze?
- BOŻENA Dobrze, ale woda leje nam się na głowę!
- ZIELIŃSKA – O! Tak mi przykro... Bardzo przepraszam...
Текст после третьего STOP
- KRZYSZTOF – Dobry wieczór... Spacer z psem?
- WIERZBICKI – Tak... My się jeszcze nie znamy... Wierzbicki. Tadeusz Wierzbicki.
- KRZYSZTOF – Mieszka pan pod nami, prawda? Pańska żona...
- WIERZBICKI – Ach, tak... rozumiem. Proszę nie gniewać się na moją żonę. Lubi spokój.
- KRZYSZTOF – Wszyscy lubimy spokój.
- WIERZBICKI – Ja bardzo lubię spokój. I ciszę...
- WIERZBICKA – Tadeusz! Jest już późno!
- WIERZBICKI – Już idę! Cóż... Moja żona...
- KRZYSZTOF – Rozumiem. Miło mi pana poznać. Do zobaczenia...
- WIERZBICKA – Tadeusz!
- WIERZBICKI – Już idę, kochanie! Dobranoc, panie...
- KRZYSZTOF – ...Krzysztof. Krzysztof Grzegorzewski.
- WIERZBICKI – Dobranoc, panie Krzysztofie.
- KRZYSZTOF – Bej! Bej! Dobry pies, grzeczny pies... Idziemy do domu.
- MAREK – Bardzo mi się tu podoba...
- MARTA – Co ci się podoba?
- MAREK – No... Mieszkanie... cały dom... osiedle... Ty też mi się podobasz...
- KRZYSZTOF – Trzeba wracać do domu, nie sądzisz?
- MAREK – Tak, już idę...
- KRZYSZTOF – To nasza sąsiadka?
- MAREK – Tak! Pozwól, tato... to jest Marta. Mieszka w sąsiednim domu.
- MARTA – Marta Majewska. Miło mi pana poznać.
- KRZYSZTOF – Mnie również. Dobry wieczór. I dobranoc.
- MAREK – Cześć, Marta! Do zobaczenia!
- MARTA – Do widzenia!
Текст после четвертого STOP
- BOŻENA – Magda! Musisz mi pomóc! Trzymaj tutaj. Ale mocno!
- MACIEK – Logopeda? Co to jest?
- MAGDA – Logopeda to moja mama!
- MACIEK – Ale co to jest logopeda? Lekarz?
- BOŻENA – Logopeda to ktoś, kto uczy ludzi prawidłowo mówić. Rozumiesz?
- MACIEK – To chyba łatwo dobrze mówić!
- BOŻENA – Wcale nie! Słyszę, że i ty mówisz czasem źle. Możesz do mnie przychodzić. Trzeba uczyć się dobrze mówić. O, Tak! Nazywam się Bożena Grzegorzewska. A ty, jak masz na imię?
- MACIEK – Maciek.
- BOŻENA – Miło mi cię poznać, Maćku. Dobry wieczór.
- MACIEK – Dobry wiecór.
- BOŻENA – Dobry wieczór. Do-bry wie-czór. A to moja córka Magda.
- MACIEK – Ja jus znam Magdę!
- BOŻENA – A czy znasz mojego męża i syna?
- MACIEK – Nie.
- BOŻENA – To jest mój mąż, Krzysztof Grzegorzewski, a to nasz syn Marek. Marek to brat Magdy.
- MACIEK – Rozumiem, jus musę iść do domu.
- BOŻENA – Dobranoc, Maćku! I pamiętaj - trzeba mówić poprawnie!
- MACIEK – Do-bra-noc!
- MAGDA – Ja też chcę spać!
- BOŻENA – Wszyscy chcemy spać! Dobranoc mówi wam rodzina Grzegorzewskich! Do zobaczenia!
2
Odcinek 2. Pierwsze kłopoty
(Первые проблемы)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- MAGDA – Mamo... Nudzi mi się...
- BOŻENA – A mnie się nie nudzi! Nie układasz swoich lalek?
- MAGDA – Nie... już leżą na swoim miejscu.
- BOŻENA – To możesz układać książki na półce.
- MAGDA – Mamo, to jest strasznie nudne zajęcie!
- BOŻENA – Nudne, ale potrzebne!
- MAGDA – Wiem... Bardzo potrzebne... Ale ja nie jestem taka pracowita, jak ty. Ja jestem leniwa...
- BOŻENA – To nie jest prawda, nie jesteś leniwa. Jesteś pracowita, tylko po prostu...
- MAGDA – ...mała!
- BOŻENA – Ty jesteś mała, a ja duża. To cała różnica. Jeśli ci się nudzi, to idź bawić się na podwórko, z kolegami. - Magda!
- MAGDA – Słucham, mamo?
- BOŻENA – Masz być grzeczna.
- MAGDA – Wiem.
- BOŻENA – I miła.
- MAGDA – Wiem... Mogę już iść?
- BOŻENA – Grzeczna i miła... Już to widzę...
- BOŻENA – Moment! Zaraz idę! - Trzeba brać klucz od mieszkania! - No nie! Taki piękny wazon!
- WIERZBICKA – No tak, rozumiem! Pani też dużo krzyczy! Nic dziwnego, że i córka jest tak krzykliwa!
- BOŻENA – Nie rozumiem!
- WIERZBICKA – Nie rozumie pani? Ja też nie rozumiem, jak dziecko może być tak niegrzeczne! Mieszkam na parterze i słyszę wszystkie krzyki z podwórka! Pani córka jest bardzo niegrzeczna!
- BOŻENA – Magda?
- WIERZBICKA – No cóż, pani chyba wie, jak ma na imię córka. Ja wiem tylko, jaki ma głos. Donośny!
- BOŻENA – Przepraszam bardzo, obiecuję uciszyć córkę.
- WIERZBICKA – I psa! Pies głośno szczeka! I jest bardzo duży. Nie rozumiem, po co ludziom taki wielki pies! Wielki i brudny!
- BOŻENA – Bej nie jest brudny, a Magda nie jest niegrzeczna. A pani nie jest miła. Do widzenia! - Ta sąsiadka nie lubi naszej rodziny. To pewne...
Текст после первого STOP
- MAGDA – Mamo! Mamo!
- BOŻENA – Magda, cicho!
- MAGDA – Dlaczego cicho? Jestem wesoła!
- BOŻENA – Bardzo się cieszę, kochanie, ale...
- MAGDA – Ale co?
- BOŻENA – Ale pani Wierzbicka mówi, że za głośno krzyczysz...
- MACIEK – Pani Wierzbicka jest niemiła... Nie lubi dzieci.
- PAWEŁ – Nie lubi nikogo. I nikt nie lubi pani Wierzbickiej.
- ZOSIA – Bo ona jest niesympatyczna.
- BOŻENA – Pani Wierzbicka nie lubi hałasu, więc nie krzyczcie pod jej oknem, dobrze?
- MACIEK – Dobze.
- ZOSIA – Pani jest sympatyczna, ale pani Wierzbicka nie jest sympatyczna.
- BOŻENA – Ale nie mów tego na głos, dobrze?
- MAREK – Mamo. Właśnie... idę do domu.
- BOŻENA – Więc idziemy razem...
- MAREK – Cześć, Marta! Do jutra!
- BOŻENA – Ładna dziewczyna...
- MAREK – I bardzo miła...
- BOŻENA – Zgrabna. Ma długie nogi...
- MAREK – Tak, bardzo długie...
- BOŻENA – I bardzo krótką spódnicę...
- MAREK – Naprawdę? Ja myślę, że zupełnie normalną...
- BOŻENA – Oj, Marek, Marek... Widzę, że z ciebie już dorosły mężczyzna...
Текст после второго STOP
- KRZYSZTOF – Pierwszy obiad w nowym domu... Bardzo smaczny. Dobra zupa!
- MAREK – Nie wiem, czy dobra... Talerz jest taki mały... - Dobra, bardzo dobra!
- MAGDA – Gdzie jest to jedzenie, które on zjada?
- MAREK – Jesteś bardzo ciekawa!
- MAGDA – A ty bardzo łakomy.
- BOŻENA – To dobrze, że Marek ma duży apetyt. Rośnie i musi dużo jeść.
- MAGDA – Ja też jem dużo, a ciągle jestem mała...
- KRZYSZTOF – Czy jest dziś drugie danie? Jestem głodny...
- MAGDA – Tata też rośnie?
- MAGDA – Pycha!
- BOŻENA – Kto chce herbaty?
- KRZYSZTOF – Bardzo chętnie, tylko wiesz, jaką lubię...
- MAGDA i MAREK – Mocną i gorącą!
- BOŻENA – To wiem. A wy?
- MAREK – Dla mnie słaba i chłodna.
- MAGDA – A dla mnie sok pomarańczowy.
- BOŻENA – A dla mnie kawa - czarna i bardzo słodka!
- BABCIA – A dla mnie zimna woda!
- MAGDA – Babcia!
- BABCIA – Tak, to wasza stara i nudna babcia!
- MAREK – Nie taka stara...
- BOŻENA – Właściwie całkiem młoda...
- KRZYSZTOF – A jaka elegancka!
- BABCIA – Jesteś taki uprzejmy!
Текст после третьего STOP
- BOŻENA – Trzeba kupić nowe fotele...
- BABCIA – Nowe? Są chyba bardzo drogie...
- BOŻENA – Wiem. Ale bez foteli jest pusto...
- BABCIA – A może... kanapa?
- BOŻENA – Myślisz, że kanapa jest tania?
- BABCIA – Małe mieszkanie - mały kłopot, duże mieszkanie - duży kłopot...
- BOŻENA – Oj, tak... To pokój Magdy.
- BABCIA – Bardzo ładny! I duży!
- BOŻENA – Jest ciepły i słoneczny...
- BABCIA – A tu jest pokój Marka?
- BOŻENA – Lepiej nie wchodzić... Wiesz - mój syn nie jest zbyt porządny...
- BABCIA – Nie wymagaj tak dużo - jest grzeczny i miły.
- BOŻENA – I chyba zakochany...
- BABCIA – Tak? Naprawdę? Ładna?
- BOŻENA – Bardzo ładna. I zgrabna.
- BABCIA – A ty jesteś zazdrosna!
- BOŻENA – Każda matka jest zazdrosna o syna!
- WIERZBICKA – Cisza! Cały dzień krzyczycie pod moim oknem!
- BABCIA – Ładne osiedle... Dużo tu powietrza...
- KRZYSZTOF – Tak. Mieszkanie w centrum miasta jest wygodne, ale za to tutaj jest cicho i spokojnie...
- BABCIA – Ta pani nie jest sympatyczna... To wasza sąsiadka?
- KRZYSZTOF – Jest bardzo niesympatyczna... Mieszkamy tu dwa dni, a już dobrze ją znamy... Dziwna osoba... Ale jej mąż jest miły...
- BABCIA – A! Cóż... Każde mieszkanie ma swoje złe i dobre strony.
- KRZYSZTOF – Mamy miłych i niemiłych sąsiadów...
Текст после четвертого STOP
- MAJEWSKA – Dzień dobry. Pani Grzegorzewska?
- BOŻENA – Dzień dobry pani. Cześć Maciek!
- MAJEWSKA – Jestem mamą Maćka...
- BOŻENA – To widać! Jesteście bardzo podobni do siebie! Proszę do środka...
- MAJEWSKA – Ja tylko na chwilę... Chodzi mi o wizyty u pani... Maciek mówi...
- BOŻENA – Tak, oczywiście! W moim pokoju jest właśnie dziecko. Maciek może ćwiczyć z nami!
- MAJEWSKA – Bardzo pani dziękuję... Maciek, masz być grzeczny, uważny i pracowity!
- MACIEK – Dobze!
- BOŻENA – Idziemy na lekcję!
- MACIEK – Ty tez ćwicys?
- MAGDA – Chcę ładnie mówić!
- BOŻENA – Właśnie! Maćku, patrz na mnie uważnie i powtarzaj: ma-ły.
- MACIEK – Ma-ły.
- BOŻENA – Bardzo ładnie. Teraz gru-by.
- MACIEK – Gru-by.
- BOŻENA – Doskonale! Teraz uwaga, trudne słowo! Grze-czny.
- MACIEK – Gze-cny.
- BOŻENA – No, jeszcze raz: grze-czny.
- MACIEK – Grze-czny.
- BOŻENA – Wspaniale! Robisz wielkie postępy! Teraz Magda. Niegrzeczna.
- MAGDA – Ja jestem grzeczna.
- BOŻENA – Ale nieposłuszna. Powtarzaj!
- MAGDA – Grze-czna.
- BOŻENA – Nie-grze-czna!
3
Odcinek 3. Halo, tu mieszkanie Grzegorzewskich?
(Алло! Это квартира Гжегожевских?)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- MONTER – Skończone! Można dzwonić!
- MAGDA – Ja!
- MAREK – Nie, ja!
- BOŻENA – Chyba jednak ja!
- MONTER – Dzieci i telefon to zawsze kłopoty!
- MAGDA – No właśnie... Czy ja mogę mieć aparat w swoim pokoju?
- BOŻENA – Nie ma mowy! Z telefonu korzystają wszyscy, a przede wszystkim dorośli!
- MAREK – Zawsze tak jest...
- MAGDA – Niestety...
- BOŻENA – Halo. Czy to muzeum? Mówi Bożena Grzegorzewska, czy mogę rozmawiać z mężem?
- URZĘDNICZKA – Tak, już go proszę do telefonu. Proszę chwilę poczekać...
- BOŻENA – Dziękuję bardzo...
- KRZYSZTOF – Halo.
- BOŻENA – Kochanie, to ja, Bożena. Czy wiesz, skąd dzwonię? Z domu! Wreszcie mamy telefon!
- KRZYSZTOF – Doskonale. A jaki numer?
- BOŻENA – No... nie wiem... - Przepraszam... Jaki numer telefonu mamy?
- MONTER – Nie wiem. Trzeba czekać, centrala powinna powiadomić.
- BOŻENA – Kochanie, pan też nie zna naszego numeru. Musimy czekać na informację.
- KRZYSZTOF – Cóż... Widać nasz telefon działa tylko w jedną stronę...
- BOŻENA – Do zobaczenia, kochanie.
- KRZYSZTOF – Pa!
- MAGDA – Teraz ja! - Halo? Mówi Magda. Czy zastałam Zosię?
- MAMA ZOSI – Tak, jest... - Zosiu, telefon do ciebie!
- ZOSIA – Słucham?
- MAGDA – Cześć Zosiu!
- ZOSIA – Kto mówi?
- MAGDA – To ja, Magda!
- ZOSIA – Przecież wy nie macie telefonu!
- MAGDA – Już mamy. Możesz wyjść na podwórko?
- ZOSIA – Tak, już idę! Cześć!
- BOŻENA – Rzeczywiście, bardzo ważny telefon...
- MAGDA – Trzeba sprawdzić, czy działa!
- BOŻENA – A ty nie chcesz dzwonić?
- MAREK – Nie...
- BOŻENA – Na pewno?
- MAREK – Na pewno.
- MAREK – Mówi Marek. Marek Grzegorzewski. Czy mogłaby pani poprosić do telefonu Martę?
- MARTA – Niestety, nie.
- MAREK – Nie? To przepraszam bardzo...
- MARTA – ...ponieważ Marta właśnie rozmawia z tobą przez telefon.
- MAREK – To ty! Przez telefon masz zupełnie inny głos.
- MARTA – Ładny czy brzydki?
- MAREK – Bardzo ładny... tylko poważny. Wiesz... mamy w domu telefon!
- MARTA – To wspaniale! A jaki numer?
- MAREK – Numeru niestety nie znam...
- MARTA – Szkoda...
- MAREK – Ale przynajmniej słyszę twój głos... To cześć.
- MARTA – Dowidzenia.
- BOŻENA – „Nie chcę dzwonić"...
- MAREK – Wiesz, niektóre rozmowy wymagają dyskrecji...
- BOŻENA – Rozumiem, synku...
Текст после первого STOP
- KRZYSZTOF – Dobrze, że mamy już telefon.
- MAGDA – Mogę dzwonić do koleżanek?
- BOŻENA – Do koleżanek, kochanie, możesz chodzić. Wszystkie mieszkają bardzo blisko!
- MAGDA – A jak pada deszcz?
- BOŻENA – No, chyba, że pada deszcz! Ale telefon to bardzo potrzebne urządzenie!
- MAREK – Może to do mnie! - Słucham?
- MĘŻCZYZNA I – Czy to szpital?
- MAREK – Nie, to mieszkanie prywatne.
- MĘŻCZYZNA I – A czy to numer 43-78-91?
- MAREK – Chyba nie...
- MĘŻCZYZNA I – Chyba nie? Czy pan nie wie, jaki ma pan numer telefonu?
- MAREK – Nie wiem. Ale wiem na pewno, że nie mieszkam w szpitalu! Do widzenia.
- BOŻENA – Pomyłka?
- MAREK – Tak.
- BOŻENA – Niestety, pomyłki zdarzają się często.
- MAGDA – To na pewno do mnie! - Zosia?
- KOBIETA – Tak, ale...
- MAGDA – Idziesz na podwórko?
- KOBIETA – Przepraszam, ale to chyba pomyłka. Ja dzwonię w sprawie ogłoszenia. Państwo chcą kupić psa?
- MAGDA – Psa? Tak, ja mam psa. Ma na imię Bej.
- KOBIETA – To chyba żarty!
- MAGDA – Jakaś pani chce nam sprzedać psa... Ja chcę drugiego psa!
- KRZYSZTOF – Ale Bej nie chce drugiego psa... To pomyłka. Tak czasem jest z telefonem... - Halo?
- MĘŻCZYZNA II – Czy to warsztat samochodowy? Mam zepsuty samochód!
- KRZYSZTOF – Przepraszam bardzo, ale pod jaki numer pan dzwoni?
- MĘZCZYZNA II – Pod pana numer! Dzwonię do warsztatu samochodowego! Proszę natychmiast przysłać tu mechanika! To bardzo pilna sprawa!
- KRZYSZTOF – To chyba pomyłka...
- MĘŻCZYZNA II – To nie jest pomyłka! Mój samochód jest naprawdę zepsuty!
- KRZYSZTOF – Ale to nie jest warsztat samochodowy, bardzo mi przykro. To mieszkanie prywatne.
- MĘŻCZYZNA II – A może pan umie naprawiać samochody?
- KRZYSZTOF – Bardzo mi przykro, ale nie... Do widzenia.
- BOŻENA – Pomyłka?
- KRZYSZTOF – Tak...
- BOŻENA – Telefon to jednak zły wynalazek... Nie można spokojnie zjeść obiadu... - Halo! To nie jest szpital, ani warsztat samochodowy, ani sklep mięsny, ani przedszkole...
Текст после второго STOP
- BOŻENA – Niestety, dzisiaj jestem bardzo zajęta. Musicie ugotować obiad sami.
- MAGDA – My?
- BOŻENA – Tak, wy. To nie jest wcale trudne. Ziemniaki są w szafce. Trzeba obrać i ugotować ziemniaki, usmażyć kotlety i zrobić sałatę.
- MAREK – Kobiety powinny gotować.
- MAGDA – Ale ja nie jestem kobietą. Ja jestem dzieckiem.
- BOŻENA – To znaczy, że nie możesz oglądać filmów dla dorosłych w telewizji.
- MAGDA – Tak, ale...
- MAREK – Wszystko jasne. Magda gotuje obiad, a ja słucham muzyki...
- BOŻENA – Nie tak prędko, synku!
- MAREK – Słucham, mamo?
- BOŻENA – Najlepsi kucharze na świecie to mężczyźni!
- MAREK – Ale najlepszym kucharzem w naszym domu jesteś ty!
- BOŻENA – Tak... ale wychodzę. - Liczę na was! Wracamy z ojcem o czwartej!
- MAREK – Jak się robi kotlety?
- MAGDA – Nie wiem. Mama wie.
- MAREK – Musimy do niej zadzwonić.
- MAGDA – A gdzie teraz jest mama?
- MAREK – Nie wiem. Wiem tylko, że nie umiem robić obiadu...
- MAREK – 46-98-77...
- KOLEŻANKA BOŻENY – Słucham? Tu poradnia logopedyczna.
- MAREK – Dzień dobry. Mówi Marek Grzegorzewski. Czy zastałem mamę?
- KOLEŻANKA BOŻENY – Niestety, mamy nie ma. Czy coś przekazać?
- MAREK – Nie, chyba nie... A nie wie pani, gdzie jest mama?
- KOLEŻANKA BOŻENY – Nie wiem, niestety...
- MAREK – Dziękuję pani. Do widzenia.
- MAREK – Jest... 32-87-01... Halo?
- URZĘDNICZKA – Muzeum, słucham?
- MAREK – Dzień dobry. Przy telefonie Marek Grzegorzewski. Czy mogę mówić z moim tatą?
- URZĘDNICZKA – Proszę poczekać, już go proszę.
- MAREK – Myślisz, że tata wie, jak robić kotlety?
- MAGDA – Myślę, że tata wie tylko, jak jeść kotlety....
- KRZYSZTOF – Marek? Słucham, o co chodzi?
- MAREK – Cześć, tato! Czy jest u ciebie mama?
- KRZYSZTOF – Nie.
- MAREK – A gdzie jest?
- KRZYSZTOF – Nie ma jej w domu? Nie robi obiadu?
- MAREK – Niestety, nie. To my robimy obiad.
- KRZYSZTOF – Rozumiem... To ja dzisiaj jem w stołówce!
- MAREK – Tato! To jest poważna sprawa! Nie wiemy, jak zrobić kotlety!
- KRZYSZTOF – Marek, niestety, muszę kończyć... Mam dużo pracy...
- MAREK – A kotlety?
- KRZYSZTOF – Nie lubię kotletów. Cześć!
- MAGDA – Babcia!
- MAREK – Nie rozumiem?
- MAGDA – Babcia umie robić dobre kotlety! Dzwonię do babci! - Zajęte... - Znów zajęte...
- MAREK – Babcia długo rozmawia przez telefon...
- MAGDA – Babcia?
- BABCIA – Tak. A o co chodzi, Magda?
- MAGDA – Babciu... To jest sprawa życia i śmierci...
- MAREK – I kotletów...
Текст после третьего STOP
- BOŻENA – Lubisz rozmawiać przez telefon?
- MARYSIA – Tak, bardzo...
- BOŻENA – A jak należy mówić przez telefon?
- MARYSIA – Wyraźnie, żeby było dobrze słychać każde słowo.
- BOŻENA – Bardzo dobrze... - Będziemy teraz bawić się w rozmowę telefoniczną.
- BOŻENA – Ja dzwonię do ciebie, dobrze?
- MARYSIA – Tak. - Słucham?
- BOŻENA – Mówi Bożena Grzegorzewska. Czy mogę mówić z Marysią?
- MARYSIA – Jestem przy telefonie.
- BOŻENA – Dzień dobry, Marysiu. Czy jest w domu twoja mama?
- MARYSIA – Nie ma jej. Czy coś powtórzyć?
- BOŻENA – Nie, dziękuję. Czy mogę zadzwonić później?
- MARYSIA – Oczywiście. Bardzo proszę.
- BOŻENA – Dziękuję, do widzenia.
- MARYSIA - Do widzenia.
- BOŻENA - To była bardzo miła rozmowa telefoniczna.
- MARYSIA – Lubię z panią rozmawiać przez telefon!
- BOŻENA – Teraz muszę zadzwonić do moich dzieci. Chcesz mi pomóc? - Wykręć numer i poproś do telefonu mojego syna, Marka. Pamiętasz, jak należy mówić?
- MARYSIA – Wyraźnie.
- BOŻENA – Bardzo dobrze. Tu jest numer.
- MARYSIA – Halo? Czy to mieszkanie państwa Grzegorzewskich?
- MAREK – Tak. Kto mówi?
- MARYSIA – Mówi Marysia. Łączę z panią Bożeną.
- BOŻENA – Marek? Tu mówi mama. Jak tam nasz obiad?
- MAREK – Świetnie!
- BOŻENA – Naprawdę?
- MAREK – Naprawdę! I wiesz co? Telefon to wspaniała rzecz!
4
Odcinek 4. Jak znaleźć nowy dom cioci Ani
(Как найти новый дом тети Ани)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- ANNA – Dom jest naprawdę wspaniały i bardzo ładnie położony.
- BOŻENA – Czy łatwo tam dojechać?
- ANNA – Oczywiście, nie ma problemu! Prosty, łatwy dojazd. Bardzo łatwo tam trafić.
- BOŻENA – Mamy być u ciebie w sobotę, około godziny piątej po południu?
- ANNA – Tak, serdecznie zapraszam! Możemy wypić kawę w ogrodzie, w cieniu drzew!
- BOŻENA – Ale czy ten dom nie jest stary i zniszczony?
- ANNA – Ależ nie! I do tego bardzo blisko centrum, świetny dojazd! Już rysuję ci plan. - Trochę za mała... Droga do mojego domu nie jest tak krótka... - Tak, ta jest dobra... A czy masz plan Warszawy?
- BOŻENA – Oczywiście. Proszę. - Gdzie jest twój nowy dom?
- ANNA – Tu.
- BOŻENA – Co?
- ANNA – Dom jest tu. Prawda, jak blisko? I naprawdę łatwo dojechać...
- BOŻENA – Krzysztof i ja możemy przyjechać samochodem, jak trafić do twojego domu?
- ANNA – Trzeba jechać prosto, aż do mostu. Potem skręcić w łewo, w szeroką ulicę.
- BOŻENA – W lewo... I co dalej?
- ANNA – Potem trzeba jechać prosto i skręcić w prawo za dużym domem z czerwonej cegły
- BOŻENA – Muszę zapisać... - Prosto aż do mostu... Potem skręcić w lewo... Potem znów prosto... Potem skręcić w prawo za dużym domem z czerwonej cegły.
- ANNA – Widzisz, jaka prosta droga! Potem trzeba jechać trzy lub cztery kilometry i już widać mój dom. Ma czerwony dach.
- BOŻENA – Czerwony dach... Rozumiem. Ale jak dzieci mają dojechać autobusem? Muszą jechać same po lekcjach.
- ANNA – Autobusem... To trochę bardziej skomplikowane... Trzeba najpierw wsiąść w tramwaj numer trzydzieści sześć i dojechać do końca trasy. Potem wsiąść w autobus numer pięćset dziewięć i jechać cztery przystanki. Potem autobusem numer pięćset trzynaście dwa przystanki i potem trzeba skręcić w prawo i już widać mój dom!
- BOŻENA – Z czerwonym dachem?
- ANNA – Właśnie!
- BOŻENA – Mam nadzieję, że twoje informacje są dokładne...
- ANNA – Oczywiście! To bardzo prosta droga. Ach! Jeszcze najważniejsze - adres, ulica Niezapominajek trzysta czterdzieści pięć. Zapraszam i czekam jutro o piątej!
Текст после первого STOP
- BOŻENA – Teraz musimy dojechać do skrzyżowania... Stop! - Tu jest skrzyżowanie. Ale nie wiem, czy o nie chodzi.
- KRZYSZTOF – Trzeba spytać o drogę. Inaczej nigdy nie trafimy...
- BOŻENA – Proszę pana! Proszę pana! - Proszę pana, przepraszam bardzo, ale czy może nam pan pomóc?
- MĘŻCZYZNA – Słucham?
- BOŻENA – Szukamy ulicy Niezapominajek, jak tam dojechać?
- MĘŻCZYZNA – Nic nie słyszę!
- BOŻENA – Szukamy ulicy Niezapominajek, jak można tam dojechać?
- MĘŻCZYZNA – O, to jest bardzo daleko!
- BOŻENA – Wiem, chodzi nam o drogę, jak tam dojechać?
- MĘŻCZYZNA – Chyba... W prawo...
- BOŻENA – W prawo? A nie w lewo?
- MĘŻCZYZNA – Nie, w prawo. I potem długo, długo trzeba jechać prosto.
- BOŻENA – Bardzo panu dziękuję.
- KRZYSZTOF – No i co?
- BOŻENA – Trzeba jechać w prawo.
- KRZYSZTOF – Ale tu masz zapisane, że w lewo!
- BOŻENA – Wiesz, jaka roztrzepana jest Anna...
- KRZYSZTOF – Anna jest roztrzepana, a ten mężczyzna jest głuchy. Ja myślę, że jednak trzeba jechać w lewo.
- BOŻENA – Nie, w prawo, uważam, że on ma rację.
- KRZYSZTOF – Jak chcesz. Skręcamy w prawo. Ale proszę nie mieć pretensji, jeżeli to nie jest dobra droga.
- BOŻENA – Tak, masz rację. To nie jest dobra droga...
- KRZYSZTOF – Długo nią trzeba jechać?
- BOŻENA – Długo...
- KRZYSZTOF – Zawsze mówię, że twoja siostra ma dziwne pomysły. Kupować dom w takim miejscu...
- BOŻENA – Oby tylko do niego tratić... Jedź prosto!
- KRZYSZTOF – Nie mogę jechać prosto, bo na tej drodze są same dziury! Twoja siostra musi nam kupić nowy samochód!
- BOŻENA – No i co teraz?
- KRZYSZTOF – Myślę, że trzeba wracać do domu.
- BOŻENA – Do domu Anny?
- KRZYSZTOF – Do naszego domu!
- BOŻENA – A wiesz, jak do niego trafić?
- KRZYSZTOF – Nie wiem! Nie wiem nawet, gdzie teraz jesteśmy! Nie ma nikogo, żeby zapytać o drogę!
- BOŻENA – A może... trzeba wrócić do szosy?
- KRZYSZTOF – A gdzie jest szosa?
- BOŻENA – Myślę, że... tam. Trzeba jechać prosto i potem skręcić w lewo. Tam na pewno ktoś wskaże nam drogę. - Proszę się zatrzymać! - Dzień dobry. Szukamy ulicy Niezapominajek. Czy wiesz, jak tam dojechać? - To wspaniale! A więc - jak tam trafić?
- DZIEWCZYNKA – Ulica Niezapominajek... A który numer?
- BOŻENA – Numer trzysta czterdzieści pięć.
- DZIEWCZYNKA – Czy to dom z czerwonym dachem?
- BOŻENA – Tak! Właśnie tego domu szukamy!
- DZIEWCZYNKA – To trzeba skręcić w tę drogę, jechać prosto. Dom widać za drzewami. Tam!
- BOŻENA – Wspaniale! Dziękuję ci bardzo! Skręcić i potem prosto! Doskonale!
- DZIEWCZYNKA – Czy w tym domu mieszka ktoś znajomy?
- BOŻENA – Tak, moja siostra... A dlaczego pytasz?
- DZIEWCZYNKA – Bo to jest dziwny dom...
- BOŻENA – Wiem wszystko! Jesteśmy już bardzo blisko.
- KRZYSZTOF – Ja jestem na pewno blisko katastrofy!
- BOŻENA – Na pewmo dojedziemy szczęśliwie! Trzeba skręcić w tę drogę i jechać prosto. Dom widać za drzewami.
- KRZYSZTOF – To zbyt piękne, żeby było prawdziwe...
- BOŻENA – Podobno to jest dziwny dom...
- KRZYSZTOF – Na pewno stoi w dziwnym miejscu, dziwnie się do niego jedzie i mieszka w nim dziwna osoba...
Текст после второго STOP
- MAREK – Nie chcę cię straszyć, ale nie wiem, gdzie jest przystanek... Nie znam tej dzielnicy.
- MAGDA – Ciocia Ania zawsze jest oryginalna i nie mieszka tam, gdzie cała rodzina... Musimy spytać o drogę. Ale ja się wstydzę.
- MAREK – Dlaczego? To normalne, że małe dzieci pytają o drogę, ja nie mogę pytać.
- MAGDA – A to, dlaczego?
- MAREK – Bo się wstydzę, jestem prawie dorosły, a nie umiem znaleźć przystanku...
- MAGDA – W takim razie... ja wracam do domu.
- MAREK – Tak? A wiesz, jak dojechać do domu?
- MAGDA – Chyba... trzeba jechać autobusem!
- MAREK – Tak? A z którego przystanku? W którą stronę? I jaki numer autobusu jest dobry?
- MAGDA – Ja... nie wiem... sama nie trafię do domu...
- MAREK – Nie będziesz nigdzie jechać sama. Musimy jakoś znaleźć drogę na tę ulicę Tulipanów.
- MAGDA – Niezapominajek!
- MAREK – No właśnie, Niezapominajek. Koniec języka za przewodnika! – Przepraszam bardzo... Mamy wielki kłopot.
- DZIEWCZYNA – Słucham, w czym mogę pomóc?
- MAREK – W trafieniu do domu naszej zwariowanej cioci Ani. Mieszka gdzieś za miastem, trzeba do niej jechać z przesiadką, dwoma autobusami. A my, niestety, nie wiemy, gdzie jest przystanek autobusu pięćset dziewięć?
- DZIEWCZYNA – Pięćset dziewięć... To nie na tej ulicy. Musicie iść prosto, a potem skręcić w pierwszą przecznicę w lewo.
- MAREK – Nie wiem, czy uda mi się trafić. Gdyby pani zechciała zaprowadzić mnie na miejsce.
- DZIEWCZYNA – Proszę poprosić siostrę, to może cię zaprowadzi. – Przystanek autobusu pięćset dziewięć jest tam. Trzeba iść prosto, a potem w lewo. – Radzę trzymać się siostry, wygląda na rozsądną!
- MAREK – Idziemy!
- MAREK – Wysiadamy!
- MAGDA – I co teraz?
- MAREK – Teraz musimy wsiąść do autobusu numer pięćset trzynaście.
- MAGDA – Ale tutaj nie ma takiego numeru!
- MAREK – Gdzieś niedaleko musi być. Trzeba zapytać. – Przepraszam bardzo, gdzie jest przystanek autobusu numer pięćset trzynaście?
- KOBIETA – Na ulicy Długiej.
- MAREK – Ale ja nie znam tej dzielnicy. Gdzie jest ulica Długa?
- KOBIETA – Musicie się cofnąć, o tam i potem skręcić w ulicę Prostą w prawo. Potem skręcić w lewo w ulicę Krzywą i dojść do skrzyżowania z Długą. Tam jest przystanek.
- MAREK – Czyli cofnąć się, potem w prawo, a potem w lewo?
- KOBIETA – Tak.
- MAGDA – A czy ten autobus jedzie na ulicę Niezapominajek?
- KOBIETA – Ulica Niezapominajek? Mieszkam tu czterdzieści lat i pierwszy raz słyszę o takiej ulicy!
- MAGDA – I nie wie pani, jak tam dojechać?
- MAREK – Niezapominajek trzysta czterdzieści pięć. Ciocia mówi, że jedzie się tam autobusem pięćset trzynaście.
- KOBIETA – Skoro ciocia tak mówi... Myślę, że trzeba jechać do końca trasy.
- MAREK – Dziękujemy bardzo. – Dziękujemy bardzo cioci za dokładne informacje...
Текст после третьего STOP
- MAREK – Proszę pana! Proszę poczekać! – No, ładnie... Tu nie ma żadnej ulicy! Co mamy robić?
- MAGDA – Musimy spytać o drogę. Co masz napisane na kartce?
- MAREK – Potem skręcić w prawo i już widać dom cioci... Musimy skręcić w prawo!
- MAGDA – Ale czy w prawo...
- MAREK – Czy w prawo...?
- MAGDA – Hej! Poczekaj! Pomóż nam! – Szukamy domu cioci na ulicy Niezapominajek.
- DZIEWCZYNKA – Ulica Niezapominajek trzysta czterdzieści pięć?
- MAGDA – Tak, skąd wiesz?
- MAREK – Ale wiesz, jak tam trafić?
- DZIEWCZYNKA – To już niedaleko stąd. Musicie iść tą drogą prosto, potem droga zakręca w lewo. Dom widać za drzewami.
- MAGDA – Czy to jest ładny dom?
- DZIEWCZYNKA – Musicie sami zobaczyć...
- ANNA – No, wreszcie jesteście! Nie wiem, dlaczego droga zajęła wam tak dużo czasu! Przecież jest taka prosta! Jak wam się podoba mój dom?!
- ANNA – Oto mój salon! Siadajcie! Fotele są stare... Ale to prawdziwe antyki!
- KRZYSZTOF – Tak samo, jak ten dom...
- ANNA – Cieszę się, że ci się podoba. Przedstawiam wam mojego gościa – pan John Kowalski, z Chicago. Architekt. – John jest z pochodzenia Polakiem, ale mówi niezbyt dobrze po polsku... Ma trudności z wymową...
- JOHN – Język... polski... jest trudny...
- BOŻENA – Och nie, mówi pan całkiem dobrze!
- BOŻENA – I wtedy ona mówi nam: „Trzeba jechać prosto".
- JOHN – Nie rozumiem. Możesz powtórzyć?
- BOŻENA – Prosto. Trzeba jechać prosto.
- JOHN – Tak, rozumiem. Trzeba... jechać... prosto...
- BOŻENA – Tak, właśnie. I wtedy ja pytam: „Jak trafić na ulicę Niezapominajek?"
- JOHN – O, tak bardzo trudno trafić. Ja też to wiem. Prosto, potem w lewo, potem znów prosto.
- ANNA – Przesadzacie! Bardzo łatwa droga!
- BOŻENA – Chyba lepiej powtórzyć twoje wskazówki, jak wrócić do Warszawy!
- ANNA – Proszę bardzo. Musicie jechać prosto...
- JOHN – Prosto...
- ANNA – Potem skręcić w lewo...
- JOHN – Skręcić w lewo...
- ANNA – Potem skręcić w prawo...
- JOHN – Skręcić w prawo...
- ANNA – I już jesteście na miejscu. To naprawdę bardzo prosta droga!
- JOHN – A ja nadal nie wiem, jak dojechać do Warszawy.
5
Odcinek 5. Zakupy
(Покупки в магазине)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- BOŻENA – Dzieci!... Dzieci! – 39 stopni.
- MAGDA – Jesteś chora?
- BOŻENA – Na to wygląda. Taty nie ma, jest w delegacji.
- MAREK – Nie ma też nic do jedzenia...
- BOŻENA – Właśnie. Przez kilka dni wy musicie robić zakupy.
- MAREK – My? Chyba ona!
- MAGDA – Ja?
- MAREK – Zakupy robią kobiety. Ja nie umiem!
- BOŻENA – Tak? Kobiety? Takie małe dziecko ma kupić pięć kilogramów ziemniaków. I do tego jeszcze cukier, mąkę, pieczywo, warzywa, owoce...
- MAREK – Już dobrze. Zaraz idziemy do sklepu. Co trzeba kupić?
- BOŻENA – Sama nie wiem... Tak źle się czuję, że nie mogę myśleć. Sami musicie zdecydować, co trzeba kupić.
- MAREK – Ale ja nie umiem robić zakupów!
- BOŻENA – Kiedyś trzeba się nauczyć. Chyba właśnie dzisiaj jest ten dzień.
- MAGDA – Ja mogę kupić, a Marek – nosić. Czy kupić coś dla ciebie, mamo?
- BOŻENA – Nie, nie. Nie jestem głodna. Chce mi się tylko pić. Trzeba kupić sok albo wodę mineralną. Pieniądze są w mojej torebce.
- MAREK – Ale nie wiem, ile pieniędzy trzeba na zakupy?
- BOŻENA – Niestety, dużo. Jedzenie jest teraz bardzo drogie...
- MAREK – Robimy listę zakupów.
- MAGDA – Mama nigdy nie robi listy, a zawsze wszystko kupuje.
- MAREK – Proszę bardzo, jak jesteś taka mądra, to sama idź po zakupy. Bez listy i beze mnie!
- MAGDA – No, już dobrze... To co trzeba kupić?
- MAREK – Chyba wszystko. Lodówka jest pusta. Pieczywa też nie ma. – Chleb...
- MAGDA – Ja chcę bułki, nie chcę chleba!
- MAREK – No dobrze, pół bochenka chleba i trzy bułki.
- MAGDA – I ciastka!
- MAREK – Ciastka na końcu, teraz musimy zrobić listę najważniejszych zakupów. Chleb, bułki... Masło!
- MAGDA – Masło i margarynę!
- MAREK – A olej?
- MAGDA – Olej też! Na wszelki wypadek...
- MAREK – Trzeba kupić wędlinę.
- MAGDA – Szynkę! Ja chcę szynki!
- MAREK – Szynka jest droga. Może kiełbasę?
- MAGDA – Nie lubię kiełbasy. Wolę ser żółty.
- MAREK – Dobrze, zapisuję ser żółty.
- MAGDA – I ser biały! Na śniadanie.
- MAREK – Ogórki...
- MAGDA – Rzodkiewki i pomidory!
- MAREK – Zapisane. I mięso na obiad.
- MAGDA – Może... kurczaka?
- MAREK – I dużo napojów, dla mamy. Kiedy ktoś jest chory, musi dużo pić. Najlepiej sok.
- MAGDA – Albo herbatę z cytryną. Jest zdrowa i ma dużo witamin.
- MAREK – Masz rację! Trzeba kupić cytrynę.
- MAGDA – A inne owoce? Jabłka, pomarańcze albo banany?
- MAREK – Zapisuję owoce. To chyba już wszystko! Teraz jeszcze pieniądze i możemy iść na zakupy.
- MAGDA – Ale ty nosisz zakupy! Ja jestem za mała...
Текст после первого STOP
- MAREK – A to pech!
- MAGDA – O co ci chodzi?
- MAREK – Odejdź ode mnie!
- MAGDA – Ale dlaczego? – O, Marta!
- MAREK – Cicho, mała!
- MAGDA – Nie rozumiem, o co ci chodzi? Przecież Marta może nam pomóc w robieniu zakupów.
- MAREK – Ja w sklepie z małym dzieckiem! To po prostu wstyd! Muszę się schować!
- MAGDA – Jeszcze czego! Marta! Marta!
- MAREK – Cicho, mała!
- MAGDA – Marta!
- MARTA – Cześć! Robicie zakupy?
- MAREK – Wiesz... Mama jest chora... Musimy jej pomóc.
- MAGDA – Ale Marek nie umie robić zakupów! Nie wie, ile trzeba kupić chleba, ile masła...
- MAREK – Wiem!
- MAGDA – Właśnie że nie wiesz!
- MARTA – Mogę pomóc. U nas zawsze ja robię zakupy.
- MAGDA – Świetnie!
- MAREK – Cicho, mała!
- MARTA – Nie krępuj się...
- MAREK – Przyznam, że nie mam pojęcia o zakupach...
- MARTA – Chyba twoja mama jest dla was zbyt pobłażliwa... – Sok pomarańczowy, czy jabłkowy? Jaki sok lubi twoja mama?
- MAREK – Chyba... jabłkowy.
- MAGDA – Ale ja wolę pomarańczowy!
- MARTA – A więc dwa kartony jabłkowego... i jeden karton soku pomarańczowego.
- MAREK – Czy to wystarczy?
- MARTA – Myślę, że tak. Mamy dwa litry soku jabłkowego i litr soku pomarańczowego. I jeszcze dwie butelki wody mineralnej.
- MAGDA – Teraz musimy kupić pieczywo.
- MAREK – Tak, bułki i chleb.
- MARTA – Który chleb kupujecie? Ja lubię ten gatunek.
- MAREK – Dobrze. Wystarczy nam pół bochenka.
- MAGDA – I trzy bułki! Są bardzo świeże!
- MARTA – Teraz nabiał. Sery, masło, mleko...
- MAREK – Musimy kupić ser żółty, ser biały...
- MARTA – A mleko? Mleko chyba też?
- MAGDA – Nie lubię mleka...
- MARTA – Ale może Marek lubi? Albo wasza mama?
- MAGDA – Tylko Bej lubi mleko!
- MARTA – Więc trzeba kupić mleko dla Beja. Jeden litr wystarczy?
- MAGDA – Na pewno!
- MARTA – Jaki ser żółty lubicie?
- SPRZEDAWCZYNI – Mamy duży wybór serów.
- MAGDA – Ja lubię taki z dużymi dziurami!
- SPRZEDAWCZYNI – Ementaler? Proszę, jest.
- MAREK – Ten ser jest bardzo drogi.
- MARTA – Tak, kilogram kosztuje siedemdziesiąt tysięcy złotych. Może „Podlaski", jest tańszy?
- MAREK – A ile kosztuje?
- MARTA – Czterdzieści dwa tysiące kilogram.
- MAREK – Dobrze, biorę „Podlaski". – Poproszę pół kilograma sera żółtego.
- SPRZEDAWCZYNI – Jakiego?
- MAREK – Poproszę ser „Podlaski".
- SPRZEDAWCZYNI – Bardzo proszę. Dwadzieścia jeden tysięcy złotych. Płaci pan w kasie.
- MAGDA – A biały ser na śniadanie?
- MAREK – Rzeczywiście! Proszę jeszcze ćwierć kilo sera białego.
- SPRZEDAWCZYNI – Jaki ser – tłusty czy chudy?
- MARTA – Tłusty jest lepszy. Ale ma więcej kalorii!
- MAREK – Proszę dwadzieścia pięć deka sera tłustego.
- SPRZEDAWCZYNI – Proszę. Trzy tysiące dwieście.
- MAREK – Przepraszam, ile kosztuje kilogram szynki?
- SPRZEDAWCZYNI II – Osiemdziesiąt siedem tysięcy sześćset.
- MAREK – Sama widzisz! Szynka jest bardzo droga!
- MAGDA – Ale bardzo dobra... Dla chorych!
- MARTA – Kup dwadzieścia deka.
- MAREK – Niech będzie, ale to bardzo dużo pieniędzy. Poproszę dwadzieścia deka szynki, tylko chudej!
- SPRZEDAWCZYNI II – Siedemnaście tysięcy pięćset dwadzieścia.
- MAREK – I pół kilograma suchej kiełbasy.
- SPRZEDAWCZYNI II – Proszę, trzydzieści jeden tysięcy pięćset. Czy podać coś jeszcze?
- MAGDA – Musimy kupić kurczaka!
- MAREK – O tak! Czy dostanę pieczonego kurczaka?
- SPRZEDAWCZYNI II – Tak, jest. Może ten?
- MAREK – Może... Czy jest większy?
- SPRZEDAWCZYNI II – Proszę... ten jest większy. Waży kilo dwadzieścia. Płaci pan trzydzieści sześć tysięcy.
- MAGDA – Jeszcze tylko owoce i warzywa, i zakupy skończone! Tu są ładne pomidory i ogórki!
- MAREK – Tak dużo owoców! Nie mamy tyle pieniędzy!
- MAGDA – Owoce są zdrowe dla chorych! Mama musi jeść owoce. Wcale nie są drogie. – Pomarańcze... czternaście tysięcy za kilogram... Jabłka - dziesięć tysięcy i banany... piętnaście tysięcy pięćset. Kiełbasa jest droższa.
- MAREK – A szynka jeszcze droższa!
- MARTA – Nie kłóćcie się! Idziemy do kasy!
- MAREK – Tyle pieniędzy za zwykłe zakupy? Trzysta dwadzieścia cztery tysiące pięćset sześćdziesiąt złotych! To niemożliwe!
- MARTA – Możliwe, możliwe! Jedzenie nie jest tanie! Ale wie to tylko ktoś, kto robi zakupy!
- MAREK – Ja już wiem...
Текст после второго STOP
- MAGDA – Mamo! Dlaczego wstajesz?! Jesteś przecież chora!
- BOŻENA – Chce mi się pić. Nie ma już soku.
- MAGDA – Jest sok!
- BOŻENA – Widzicie? Robienie zakupów nie jest proste...
- MAREK – I nie są one tanie...
- MAGDA – Sok jabłkowy...
- MAREK – Dwanaście tysięcy litr!
- MAGDA – ... i pomarańczowy.
- MAREK – Jeszcze droższy! Czternaście tysięcy litr!
- MAGDA – Litr mleka...
- MAREK – Sześć tysięcy pięćset.
- MAGDA – Dziesięć deka szynki...
- MAREK – Dwadzieścia deka! Siedemnaście tysięcy pięćset dwadzieścia!
- MAGDA – Ser żółty. Pół kilograma!
- MAREK – Dwadzieścia jeden tysięcy złotych!
- BOŻENA – Jesteście bardzo dzielni. Dziękuję wam. Magda! Trzeba nalać mleka Bejowi. Jest głodny...
- MAGDA – Już nie jest głodny...
- MAREK – No nie! Ten pies nie wie, ile to kosztuje!
- MAGDA – Siedemnaście tysięcy pięćset dwadzieścia złotych.
6
Odcinek 6. Proszę nie ruszać moich rzeczy
(Попрошу не брать мои вещи)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- KRZYSZTOF – Gdzie jest mój zielony krawat w paski?! – Gdzie jest mój zielony krawat! Muszę go założyć. Inny nie pasuje do garnituru!
- BOŻENA – Kochanie, spokój... Krawat musi się znaleźć. Na pewno nie leży na swoim miejscu.
- KRZYSZTOF – Właśnie mówię, że nie leży! Nie ma go! Kto ma mój krawat?
- BOŻENA – Kochanie, a kto może mieć twój krawat? Tylko ty w naszej rodzinie nosisz krawaty...
- KRZYSZTOF – A Marek?
- BOŻENA – Marek...
- MAREK – Tato... ja mam twój krawat.
- KRZYSZTOF – No, sama widzisz! Mój krawat.
- MAREK – Idę na randkę z Martą... Na koncert do Filharmonii. Czy możesz mi pożyczyć krawata?
- KRZYSZTOF – To mój najlepszy krawat, jedwabny i elegancki.
- MAREK – No właśnie! Mój krawat jest do niczego...
- BOŻENA – Rzeczywiście... To nie jest elegancki krawat...
- KRZYSZTOF – Ale jest twój! A ten jest mój!
- BOŻENA – Nie możesz mu pożyczyć?
- MAREK – Tato...
- BOŻENA – Ty możesz założyć granatowy krawat...
- KRZYSZTOF – Ale to jest mój ulubiony krawat!
- MAREK – To jest też mój ulubiony krawat... – Dziękuję!
- BOŻENA – Ojciec jest bardzo wspaniałomyślny...
- KRZYSZTOF – Daj mi ten granatowy krawat...
- BOŻENA – Gdzie są moje korale?
- MAREK – Ja nie mam twoich korali.
- KRZYSZTOF – Ja nawet nie mam swojego krawata...
- BOŻENA – Proszę nie żartować! Kto ma moje korale?! – Czy wiesz, gdzie są moje korale?
- MAGDA – Twoje korale? Które?
- BOŻENA – Dobrze wiesz! Długie, czerwone, te, które pasują do mojej sukienki.
- MAGDA – Ja nie mam twoich korali.
- BOŻENA – Nie?
- MAGDA – Ja nie mam.
- BOŻENA – A to, co to jest? To przecież moje korale!
- MAGDA – To są korale lalki. To są jej korale!
- BOŻENA – Coś takiego! – To nie są jej korale, to są moje korale. Nie wolno brać nie swoich rzeczy!
- MAGDA – A wolno zostawiać dzieci same w domu? Tata i ty wychodzicie, Marek wychodzi, a ja? Sama w domu cały wieczór!
- BOŻENA – Kochanie, przecież wiesz, że pani Zielińska jest w domu...
- MAGDA – Tak, ale ona jest w swoim domu, nie w naszym domu! Ja wiem, mogę do niej iść, albo zadzwonić, ale to ty jesteś moją mamą, nie pani Zielińska! Ona jest mamą Piotrusia!
- BOŻENA – Tak, wiem, ale babcia ma urodziny. To jest jej święto i musimy złożyć życzenia. To przecież moja mama, a twoja babcia.
- MAGDA – A ja nie mogę iść do babci?
- BOŻENA – Dziś są zaproszeni tylko dorośli. Razem pójdziemy do babci w niedzielę.
- MAGDA – A Marek? Też musi wychodzić? To jest mój brat i powinien się opiekować swoją siostrą!
- BOŻENA – Ale czasami musi też spotykać się ze swoją dziewczyną.
- MAGDA – Oczywiście, jej koncert jest ważniejszy, niż jego siostra! Będę to pamiętać!
- KRZYSZTOF – Przecież to nie jest moja skarpetka.
- MAGDA – Oczywiście! To nie jest twoja skarpetka! To jest moja skarpetka.
- MAREK – To jest mój but. Czy ten pies musi zabierać moje rzeczy!?
- BOŻENA – To jest nasz pies i musimy znosić jego maniery.
Текст после первого STOP
- MAREK – Jestem tu pierwszy raz... Czy w tym budynku odbywają się koncerty?
- MARTA – Oczywiście! To siedziba Towarzystwa imienia Fryderyka Chopina. Jest tu muzeum z pamiątkami po naszym największym kompozytorze i często odbywają się tu koncerty muzyki poważnej. Nie lubisz muzyki Chopina?
- MAREK – Lubię... Nawet bardzo lubię... Tylko nigdy nie chodzę na koncerty...
- MARTA – Od dziś chodzisz na koncerty!
- MAREK – To tutaj... Rząd drugi, miejsca siedemnaste i osiemnaste...
- MARTA – Bardzo dobre miejsca... Sala jest piętro wyżej...
- MARTA – Rząd drugi... To nasz rząd. Ale...
- MAREK – Co?
- MARTA – Ale nasze miejsca są już chyba zajęte.
- MAREK – Rzeczywiście... To musi być pomyłka. Trzeba to wyjaśnić. – Przepraszam bardzo, ale państwo siedzą na naszych miejscach.
- KOBIETA – O nie, my siedzimy na swoich miejscach. Proszę, to nasze bilety. – Rząd trzeci, miejsca siedemnaste i osiemnaste. To właśnie te miejsca, nasze miejsca!
- MARTA – Przepraszam bardzo, ale to jest rząd drugi, a nie trzeci. Rząd trzeci jest dalej. O, tam są państwa miejsca.
- KOBIETA – Patrz!
- MĘŻCZYZNA – No tak, o, proszę! Rząd drugi miejsca siedemnaste i osiemnaste. Nasze miejsca, dobrze siedzimy!
- MARTA – Ale to nasze bilety.
- MĘŻCZYZNA – No, tak... rozumiem... W takim razie... W takim razie idziemy na swoje miejsca.
- KOBIETA – Na biletach jest niewyraźny napis. Stąd pomyłka.
- MAREK – Siadamy!
- MARTA – Skąd ten pośpiech?
- MAREK – Tam siedzi moja ciotka Anna. Nie może mnie zobaczyć.
- MARTA – Dlaczego? Chcę poznać twoją ciocię...
- MAREK – Moją ciocię! Lepiej nie! To dość dziwna osoba. W całej rodzinie nie ma takiej dziwaczki...
- MARTA – Co się martwisz! Myślisz, że w mojej rodzinie nie ma dziwaków?
- MAREK – Może i są, ale na pewno nie tacy, jak moja ciocia...
- MAREK – O Boże...
- ANNA – Marek! Ty na koncercie? Niesłychane!
- MAREK – Dzień dobry, ciociu...
- ANNA – Dobry wieczór! Czy to twoja dziewczyna, Marku?
- MAREK – Ciociu...
- ANNA – Nie ma się czego wstydzić! Twoja dziewczyna jest bardzo ładna.
- MARTA – A twoja ciocia, Marku, bardzo miła.
- ANNA – A to jest mój przyjaciel, Sebastian. Jest malarzem. Jego obrazy można obejrzeć w galerii na Krakowskim Przedmieściu...
- SEBASTIAN – To żadna wielka wystawa, tylko kilka moich prac.
- MARTA – Pejzaże, portrety czy martwa natura?
- ANNA – Twoja dziewczyna interesuje się malarstwem?
- MARTA – Tak, trochę.
- SEBASTIAN – Maluję głównie pejzaże, ale chciałbym namalować portret twojej dziewczyny.
- MAREK – Jej portret?
- MARTA – Pan chyba żartuje!
- SEBASTIAN – Nie żartuję! Spójrzcie tylko na jej oczy, jej włosy!
- MAREK – Musimy już iść. Moja siostra jest sama w domu.
- ANNA – Tak? A gdzie są twoi rodzice?
- MAREK – Jak to gdzie? Na urodzinach babci.
- ANNA – Dzisiaj są jej urodziny?! To niemożliwe! Jak mogłam zapomnieć o urodzinach swojej matki!
- MAREK – No właśnie...
- ANNA – Sebastian, idziemy! Jej portret możesz malować później. Teraz idziemy na urodziny mojej matki! Do widzenia!
- MAREK – Moja ciotka jest wielką dziwaczką, a jej znajomi nie są inni...
- MARTA – I co powiesz o koncercie?
- MAREK – Będę tu przychodzić częściej, szczególnie w twoim towarzystwie... Idziemy na lody?
- MARTA – Chętnie, ale chyba śpieszysz się do domu?
- MAREK – Moja siostra może trochę poczekać...
Текст после второго STOP
- BOŻENA – Co to? Moje buty... Co one tu robią?
- KRZYSZTOF – I moje też.
- BOŻENA – Pełno naszych ubrań. A to czyje?
- KRZYSZTOF – Nie mój. Może Marka?
- BOŻENA – Tak, chyba jego. Kto mógł to wszystko zrobić! Marek! Marek!
- MAGDA – Mama?! Tata?!
- BOŻENA – Magdusiu! Co tu się dzieje. Co robią tu wszystkie ubrania. Przecież to są nasze ubrania!
- MAGDA – To do zabawy. Lubię bawić się w teatr, a do tego potrzebne są kostiumy.
- KRZYSZTOF – Przecież masz swoje ubrania.
- MAGDA – Ale wasze są ładniejsze.
- BOŻENA – Ale nasze są za duże. Sama widzisz.
- MAREK – Kto rozrzucił moje rzeczy?
- BOŻENA – Magda bawi się w teatr.
- MAGDA – Z nudów! Jak człowiek siedzi w domu sam...
- MAREK – Im też się nudzi? Mój podkoszulek! Mój sweter! Mój pasek!
- MAGDA – Nie umiesz bawić się w teatr...
- MAREK – Nie umiem?
- MAGDA – To mój kapelusz!
- MAREK – Widzisz? Umiem bawić się w teatr z twoimi kostiumami!
Текст после третьего STOP
- BOŻENA – Trzeba tu zrobić porządek... - Szukaj swoich rzeczy, a ja poszukam swoich...
- KRZYSZTOF – To moje spodnie...
- BOŻENA – A to moja bluzka...
- KRZYSZTOF – Czyja to koszula? Marka?
- BOŻENA – Tak, to jego koszula.
- KRZYSZTOF – Nie wiedziałem, że mam tyle ubrań... - Ale to jest chyba twoje?
- BOŻENA – A to twój krawat czy Marka?
- KRZYSZTOF – Mój!
- BOŻENA – Magda używa do zabawy w teatr tylko naszych rzeczy.
- KRZYSZTOF – Tak, swoich nie...
- BOŻENA – Musimy sprzątać po naszych dzieciach.
- KRZYSZTOF – Cóż, taki jest nasz los...
7
Odcinek 7. Szpital w domu
(Больница в доме)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- BOŻENA – Krzysztof... Krzysztof...
- KRZYSZTOF – Tak?
- BOŻENA – Źle się czuję... Chyba jestem chora...
- KRZYSZTOF – Co ci dolega, kochanie?
- BOŻENA – Mam dreszcze, boli mnie głowa i gardło.
- KRZYSZTOF – Czy mogę ci pomóc?
- BOŻENA – Ugu... Podaj mi termometr i przykryj ciepłym kocem...
- KRZYSZTOF – Zrobię ci gorącej herbaty. Może to cię rozgrzeje... - I co, masz gorączkę? - Masz bardzo wysoką gorączkę! 38,7°C!
- BOŻENA – To chyba angina lub grypa... To ta jesienna pogoda, wszyscy chorują...
- KRZYSZTOF – Trzeba wezwać lekarza.
- BOŻENA – Poczekajmy do rana, może poczuję się lepiej...
- KRZYSZTOF – Napij się gorącej herbaty. Musisz wziąć aspirynę, to zmniejszy gorączkę...
- BOŻENA – Lubię chorować...
- KRZYSZTOF – Co?
- BOŻENA – Kiedy jestem chora, zawsze się mną troskliwie opiekujesz...
- KRZYSZTOF – Chyba jesteś już zdrowa, bo zaczynasz żartować. Pij herbatę, to ci dobrze zrobi!
- BOŻENA – Tak jest, panie doktorze!
- KRZYSZTOF – Marek! Wstawaj!
- MAREK – Spóźnię się do szkoły! Już jestem spóźniony!
- KRZYSZTOF – Dlaczego?
- MAREK – Jeśli ty jesteś już na nogach, to musi być bardzo późno!
- KRZYSZTOF – Mama jest chora. Ma grypę albo anginę. Musimy sobie radzić sami.
- MAREK – Nie lubię, kiedy mama jest chora...
- KRZYSZTOF – Ja też nie lubię... Szybko do łazienki!
- MAREK – Idę, już idę...
- KRZYSZTOF – Czy ty nie jesteś czasem chora?
- MAGDA – Chyba tak...
- KRZYSZTOF – O! Proszę! Takie są skutki chodzenia bez czapki! - Szpital w domu... Na pewno masz gorączkę.
- MAGDA – Chyba tak... Jest mi raz zimno, a raz gorąco, boli mnie głowa, gardło i brzuch. A gdzie mama?
- KRZYSZTOF – W łóżku. Też jest chora.
- MAGDA – To idę do mamy. Będziemy chorować razem...
- KRZYSZTOF – To niemożliwe! Możesz zarazić mamę, a mama ciebie.
- MAGDA – Już jesteśmy zarażone!
- KRZYSZTOF – Ale może mama choruje na inną chorobę, niż ty. Zostajesz w swoim łóżku. Zaraz przyniosę ci termometr...
- MAGDA – A ty nigdy nie nosisz czapki... Dlaczego jesteś zdrowy?
- KRZYSZTOF – Tak, nie mogę przyjść dzisiaj do pracy... Mam szpital w domu. Bożena i Magda są chore.
- MARIA – A co im dolega?
- KRZYSZTOF – Mają wysoką gorączkę, dreszcze, ból głowy i gardła. Magda ma kaszel i boli ją brzuch.
- MARIA – To pewnie grypa lub angina. Musisz wezwać lekarza do domu.
- KRZYSZTOF – A może pojadę z nimi do przychodni?
- MARIA – Nie, lepiej wezwij lekarza do domu. Przy wysokiej gorączce trzeba leżeć w łóżku. Może trzeba ci w czymś pomóc?
- KRZYSZTOF – Nie, dziękuję. Jeżeli będę potrzebował pomocy, zadzwonię do ciebie. Cześć!
- KRZYSZTOF – Czy to przychodnia lekarska?
- REJESTRATORKA – Tak, przychodnia, słucham.
- KRZYSZTOF – Chcę zamówić wizytę domową. Żona i córka są chore.
- REJESTRATORKA – Co im dolega?
- KRZYSZTOF – Mają wysoką gorączkę, ból głowy, kaszel... Bardzo źle się czują...
- REJESTRATORKA – Proszę podać nazwisko i adres.
- KRZYSZTOF – Bożena i Magda Grzegorzewskie, ulica Wesoła 4 m. 105.
- REJESTRATORKA – Lekarz będzie u państwa za godzinę lub nieco później. Mamy dużo zgłoszeń. Jesienna epidemia grypy.
- KRZYSZTOF – Rozumiem, dziękuję bardzo.
Текст после первого STOP
- BOŻENA – Krzysztof! Chce mi się pić!
- KRZYSZTOF – Już niosę, kochanie!
- MAGDA – Tato! Jest mi niedobrze!
- KRZYSZTOF – Idę, córeczko!
- BOŻENA – Krzysiu! Pić!
- KRZYSZTOF – Już idę! – Szpital w domu...
- MAGDA – Tato, ja już nie chcę być chora... Wolę jednak iść do szkoły... Nawet na matematykę.
- KRZYSZTOF – Powiem to Markowi, może się z tobą zamieni.
- MAGDA – Żartujesz sobie ze mnie...
- KRZYSZTOF – Próbuję cię rozśmieszyć... Jak się czujesz, córeczko?
- MAGDA – Źle... Jest mi niedobrze i boli mnie gardło.
- KRZYSZTOF – Zaraz przyjdzie lekarz, zbada cię i da lekarstwo... Od razu poczujesz się lepiej...
- MAGDA – Wcale nie od razu... Lekarstwo będzie gorzkie?
- KRZYSZTOF – Nie wiem. Być może będzie.
- MAGDA – Dlaczego lekarstwa zawsze są gorzkie.
- KRZYSZTOF – Bo gdyby były słodkie, to ludzie chcieliby chorować.
- MAGDA – Rozumiem... To logiczne. Ale dlaczego ja jestem chora, chociaż ty nie nosisz szalika? To nielogiczne!
- KRZYSZTOF – Widzę, że czujesz się już dużo lepiej.
- KRZYSZTOF – To na pewno pan doktor! Muszę otworzyć.
- ZIELIŃSKA – Dzień dobry, czy zastałam Bożenę?
- KRZYSZTOF – Jest, ale...
- ZIELIŃSKA – To dobrze! Muszę z nią porozmawiać. Michał obudził się dzisiaj z płaczem. Jest chyba chory.
- KRZYSZTOF – A co mu dolega?
- ZIELIŃSKA – Ma wysoką gorączkę, ból gardła, głowy...
- KRZYSZTOF – To zupełnie takie same objawy, jak u Bożeny.
- ZIELIŃSKA – Co? Właśnie chcę zapytać, co robić, bo Michał nigdy jeszcze...
- KRZYSZTOF – Obawiam się, że Bożena sama potrzebuje pomocy, nic nie poradzi.
- ZIELIŃSKA – Bożenka też jest chora?
- KRZYSZTOF – Niestety, tak. Właśnie czekamy na lekarza.
- MAGDA – Tato! Chcę jeszcze pić!
- ZIELIŃSKA – Magda też jest chora?
- KRZYSZTOF – Też.
- ZIELIŃSKA – Szpital w domu... To ja lepiej już pójdę... – Acha! Jeśli przyjdzie do was lekarz, to proszę mu powiedzieć, żeby zajrzał i do mnie. Mieszkanie 205.
- BOŻENA – Krzysiu! Przykryj mnie kocem!
- KRZYSZTOF – Sama pani widzi...
- ZIELIŃSKA – Nie przeszkadzam...
- KRZYSZTOF – Jak się czujesz?
- BOŻENA – Coraz gorzej... Wydaje mi się, że mam wyższą gorączkę.
- KRZYSZTOF – Zaraz przyjdzie lekarz... - O, to na pewno on! Otworzę.
- KRZYSZTOF – Dzień dobry...
- KOWALSKA – Wcale nie dobry... Chyba jestem chora... Czy mogę pożyczyć termometr? Wydaje mi się, że mam wysoką gorączkę...
- KRZYSZTOF – Oczywiście, zaraz dam pani termometr...
- KOWALSKA – A czy ma pan może aspirynę? I coś na kaszel? – U was też ktoś jest chory!
- KRZYSZTOF – Bożena i Magda są chore. To chyba epidemia! Synek pani Zielińskiej z drugiego piętra też ma gorączkę.
- KOWALSKA – Szpital w domu...
- KRZYSZTOF – Właśnie czekam na lekarza.
- KOWALSKA – Na lekarza? To mam do pana wielką prośbę. Proszę powiedzieć lekarzowi, żeby zajrzał też do mnie, dobrze?
- KRZYSZTOF – Chyba mu powiem, żeby odwiedził wszystkich lokatorów...
Текст после второго STOP
- KRZYSZTOF – Czy mamy jeszcze zdrowych sąsiadów?
- BOŻENA – Jest jeszcze pani Wierzbicka...
- KRZYSZTOF – Mam nadzieję, że to jednak wreszcie lekarz... – Dzień dobry, pani doktor! Dobrze, że pani jest. Mamy szpital w domu!
- LEKARKA – Nie tylko tutaj jest szpital! W Warszawie panuje epidemia grypy. Gdzie jest chora?
- KRZYSZTOF – Jedna w tym pokoju, druga w tamtym.
- LEKARKA – To rzeczywiście prawdziwy szpital. Dobrze, że pan jest zdrowy! – Co ci dolega?
- MAGDA – Źle się czuję... Mam dreszcze.
- LEKARKA – Co jeszcze?
- MAGDA – Boli mnie bardzo głowa.
- LEKARKA – I jeszcze co? Czy masz kaszel?
- MAGDA – Tak, mam kaszel. I boli mnie gardło.
- LEKARKA – Zaraz cię zbadam.
- MAGDA – Nie mam apetytu i jest mi niedobrze.
- LEKARKA – Zdejmij piżamę. Muszę cię zbadać. – Oddychaj... Głęboko oddychaj... teraz nie oddychaj.
- LEKARKA – Teraz plecy... Mocno oddychaj... Nie oddychaj... Dobrze, możesz się ubrać. Na szczęście nie ma nic w płucach ani oskrzelach.
- MAGDA – To na co jestem chora?
- LEKARKA – Zaraz zobaczymy. Pokaż teraz gardło. Otwórz buzię. – Powiedz: „aaaaaa". – No tak, gardło czerwone, kaszel, gorączka, ból głowy. Typowe objawy grypy. Wracaj do łóżka. – Córka ma silną grypę. Najważniejsze, by leżała w łóżku. Musi leżeć przynajmniej pięć dni, nawet jeżeli gorączka spadnie.
- KRZYSZTOF – Dopilnuję tego.
- LEKARKA – Powinna brać aspirynę, trzy razy dziennie, po jedzeniu, witaminy i tabletki do ssania na ból gardła.
- KRZYSZTOF – A jak stosować te lekarstwa?
- LEKARKA – Tu wszystko jest napisane. Witaminy trzy razy dziennie, a tabletki należy ssać co cztery godziny. Córka musi dużo pić.
- KRZYSZTOF – A jak jedzenie? Nie chce nic jeść...
- LEKARKA – Proszę podawać jej potrawy lekkostrawne.
- MAGDA – Czy czekolada jest lekkostrawna?
- LEKARKA – Dopóki nie spadnie gorączka, córka może mieć słaby apetyt. Kiedy spadnie gorączka, córka może wstać z łóżka, a po tygodniu należy przyjść z nią na badanie kontrolne do przychodni. A gdzie druga chora?
- KRZYSZTOF – W sypialni. Zaprowadzę zaraz panią.
- LEKARKA – Jak się pani czuje?
- BOŻENA – Niestety, źle... mam wysoką gorączkę i silny ból gardła.
- LEKARKA – Proszę otworzyć usta. – Niestety, angina... Muszę pani zapisać antybiotyk.
- BOŻENA – Czy to konieczne? Antybiotyki osłabiają organizm...
- LEKARKA – Niestety, anginy nie można wyleczyć inaczej... – Antybiotyk musi pani brać co sześć godzin, także w nocy. Poza tym proszę płukać gardło i ssać tabletki. Jeżeli gorączka się podniesie, trzeba zażyć to lekarstwo. I oczywiście nie wstawać z łóżka przynajmniej przez tydzień.
- BOŻENA – To niemożliwe! Przecież mąż sobie nie poradzi beze mnie!
- LEKARKA – Poradzi sobie, poradzi... Widzę, że teraz doskonale daje sobie radę.
- LEKARKA – Proszę jak najszybciej kupić te lekarstwa i podać żonie. Ta angina naprawdę jest poważna... Żona musi leżeć i regularnie zażywać lekarstwa.
- KRZYSZTOF – Już idę do apteki.
- LEKARKA – A ja do innych chorych.
- KRZYSZTOF – Dwie sąsiadki prosiły, by pani doktor zajrzała także do nich. Pani Zielińska ma chorego syna, a pani Kowalska sama źle się czuje.
- LEKARKA – Mam tu jeszcze jedno zgłoszenie z tego domu... Pani Wierzbicka. – To przecież szpital, a nie normalny dom. Wszyscy chorzy!
Текст после третьего STOP
- BOŻENA - Masz wszystkie lekarstwa?
- KRZYSZTOF - Tak, ale trzeba długo stać w aptece w kolejce.
- BOŻENA - Epidemia...
- KRZYSZTOF - Już nie pamiętam, które lekarstwo jak zażywać...
- BOŻENA - Zaraz zapiszemy... – Antybiotyk... To moje lekarstwo przeciwko anginie. Trzeba je zażywać co sześć godzin.
- KRZYSZTOF - Antybiotyk...
- BOŻENA - Witaminy... To lekarstwo dla Magdy... Dwie pastylki trzy razy dziennie po jedzeniu...
- KRZYSZTOF - Po jedzeniu...
- BOŻENA - Tabletki do ssania, na ból gardła... Jedno opakowanie dla mnie, drugie - dla Magdy. Ssać co cztery godziny...
- KRZYSZTOF - Do ssania...
- BOŻENA - Syrop od kaszlu dla Magdy...
- KRZYSZTOF - Zapisane.
- BOŻENA - Płyn do płukania gardła. To dla mnie. Pół łyżeczki na szklankę przegotowanej, letniej wody...
- KRZYSZTOF - Szklankę letniej wody...
- BOŻENA - Przegotowanej!
- KRZYSZTOF - Przegotowanej.
- BOŻENA - I aspiryna dla Magdy, na grypę... Trzy razy dziennie koniecznie po jedzeniu...
- KRZYSZTOF - Po jedzeniu... Coś jeszcze?
- BOŻENA - Jeszcze lekarstwo przeciw wysokiej gorączce. Brać tylko w wypadku bardzo wysokiej temperatury...
- KRZYSZTOF - Zapisane.
- BOŻENA - To pewnie Marek wraca ze szkoły... Tak wcześnie?
- MAREK - Lekarz zwolnił mnie do domu... Źle się czuję... Mówił, że to chyba zaczyna się grypa...
- BOŻENA - Rzeczywiście - szpital w domu...
- KRZYSZTOF - Ja też czuję, że drapie mnie w gardle... – Żartuję... Ktoś przecież musi was pielęgnować. Marek! Do łóżka! Szpital w domu!
8
Odcinek 8. Wesołych świąt
(Желаем веселых праздников)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- KRZYSZTOF – Jak to dobrze, że już święta! Wreszcie trochę odpocznę...
- BOŻENA – Rozumiem... Ty odpoczniesz, a ja sama wszystko przygotuję?
- KRZYSZTOF – Jesteś najlepszą gospodynią i zawsze wspaniale przygotowujesz święta. Po prostu wszystko robisz doskonale...
- BOŻENA – Nie wszystko! W tym roku nie będę robić wszystkiego sama!
- KRZYSZTOF – Co to jest?
- BOŻENA – Zobacz sam...
- KRZYSZTOF – Nic z tego nie rozumiem...
- BOŻENA – To przeczytaj, kochanie... Podzieliłam obowiązki sprawiedliwie. I tak najwięcej zajęć mam ja. Święta Bożego Narodzenia to przecież sprawa całej rodziny, prawda?
- KRZYSZTOF – „Tata: karp". Co to znaczy kochanie?
- BOŻENA – To znaczy, że masz kupić karpia na Wigilię.
- KRZYSZTOF – Co ty mówisz?! Karp? Czy to konieczne?
- BOŻENA – Oczywiście! Zawsze przecież mówisz, że bez karpia i choinki nie ma prawdziwych świąt.
- KRZYSZTOF – To może ja kupię choinkę, a ty karpia!
- BOŻENA – Choinkę kupią dzieci. A ja kupię śledzie, szynkę, bakalie, pomarańcze, pieczywo, majonez, grzyby, buraki... A poza tym upiekę sernik, piernik, keks. Chcesz się ze mną zamienić.
- KRZYSZTOF – Już dobrze... Kupię tego karpia... Proszę tylko o dokładne instrukcje. Jakiego karpia mam kupić?
- BOŻENA – Ma być dość duży i świeży. Proszę cię tylko, żeby nie był żywy!
- KRZYSZTOF – Duży... świeży... żywy... nie, nieżywy. Już nigdy nic nie powiem o karpiu...
- BOŻENA – Życzę ci sukcesów w robieniu zakupów!
- KRZYSZTOF – Dziękuję bardzo za takie życzenia...
- MAGDA – Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku życzy Magda Grzegorzewska.
- MAGDA – Ta kartka jest najładniejsza! Wyślę ją do... Kasi. – Wszystkiego najlepszego, dużo wspaniałych prezentów i szczęśliwego Nowego Roku życzy Magda Grzegorzewska.
- MAREK – Do kogo wysyłasz tyle kartek z życzeniami?
- MAGDA – Do koleżanek z obozu harcerskiego.
- MAREK – Do wszystkich?
- MAGDA – Nie, tylko do tych, które lubię.
- MAREK – A ile koleżanek lubisz?
- MAGDA – Dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć. Dwadzieścia siedem. I bardzo lubię składanie życzeń świątecznych!
- MAREK – A kupowanie choinki? Lubisz kupowanie choinki?
- MAGDA – Bardzo lubię kupowanie choinki!
- MAREK – To się ubieraj! Mamy mało czasu! Musimy kupić i ubrać choinkę, a ja chcę jeszcze komuś złożyć życzenia świąteczne...
- MAGDA – Komuś? Chyba wiem, komu... – Kochana Marto... życzę ci wszystkiego najlepszego...
- MAREK – Nie życzę sobie, żebyś ze mnie żartowała!
- KRZYSZTOF – A ja życzę sobie spokoju! Chcę odpocząć po pracy, bo zaraz idę po zakupy! Muszę kupić karpia!
- MAREK – Ty kupisz karpia? Nic dobrego z tego nie wyniknie...
Текст после первого STOP
- MAGDA – Marek! Popatrz! Jaki ładny wianuszek. Ale na pewno bardzo drogi...
- MAREK – Chodźmy już! Musimy wreszcie kupić choinkę!
- MAGDA – Co tu masz? Prezent? – Prezent! Prezent! Prezent dla Marty!
- MAREK – Jesteś nieznośna! W przyszłym roku sam kupię choinkę!
- MAGDA – Przepraszam... Nie gniewaj się... Nie odezwę się już ani jednym słowem.
- MAREK – Już dobrze... Nie gniewam się. Chodź po tę choinkę.
- SPRZEDAWCA – Choinki! Choinki! Świeże, piękne choinki!
- MAGDA – A może ta będzie dobra?
- MAREK – Choinka jest bardzo dobra, tylko nasze mieszkanie do niej nie pasuje...
- MAGDA – Jak będę dorosła, to kupię sobie taaaką wielką choinkę!
- MAREK – Oczywiście! Życzę ci, żebyś miała bogatego męża i pałac! Inaczej będziesz miała taką choinkę.
- MAGDA – O, ta jest ładna i nieduża.
- MAREK – Bierzemy! – Ale ciężka!
- SPRZEDAWCA – Życzycie sobie tę choinkę?
- MAREK – Tak. Tylko nie wiemy, ile kosztuje.
- SPRZEDAWCA – Sto tysięcy. Piękna choinka, świeża, będzie długo stała!
- MAGDA – Bierzemy!
- MAREK – Bierzemy tę choinkę!
- SPRZEDAWCA – Czy życzy pan sobie, żeby zapakować drzewko?
- MAREK – Tak! Proszę zapakować.
- SPRZEDAWCA – Proszę! I życzę wesołych Świąt! Życzę, żeby choinka stała zielona aż do Trzech Króli!
- MAGDA – Dziękujemy bardzo! Panu też życzymy wszystkiego najlepszego z okazji Świąt!
- SPRZEDAWCA – Choinki! Choinki! Piękne choinki!
- MAREK – Ale ciężka... Chyba będzie za duża...
- MAGDA – Mogę ci pomóc!
- MAREK – Dam sobie radę sam! – Proszę uważać!
- MARTA – To niech pan... Marek!
- MAREK – Przepraszam, Marta...
- MARTA – Ja też cię przepraszam... Dzień dobry, Magda.
- MAGDA – Dobry wieczór! Marek! Idziemy do domu! Muszę skończyć pisanie kartek z życzeniami!
- MARTA – Ja też wracam do domu. To idziemy razem!
- MAREK – Daj, pomogę ci...
- MARTA – Dwie choinki? To bardzo ciężkie!
- MAREK – Wcale nie!
- MARTA – Nie jest ci za ciężko?
- MAREK – Ależ skąd! Żaden problem!
- MAGDA – Bardzo lubię Święta Bożego Narodzenia. A Wigilia to najpiękniejszy dzień w całym roku!
- MARTA – Tak! Lubię ubierać choinkę, kupować prezenty, składać życzenia... Tak, święta to najprzyjemniejszy moment w całym roku...
- MAREK – Ja też bardzo lubię święta...
- SPRZEDAWCZYNI – Proszę, co podać?
- KRZYSZTOF – Karp!
- SPRZEDAWCZYNI – Ale jaki karp?
- KRZYSZTOF – Karp na Wigilię.
- SPRZEDAWCZYNI – Ale jakiego pan sobie karpia życzy? Mamy karpie zwykłe i królewskie, duże i małe, żywe i nieżywe... Do wyboru, do koloru! Czego pan sobie życzy?
- KRZYSZTOF – Poproszę... jednego karpia królewskiego. Dużego i świeżego.
- SPRZEDAWCZYNI Ma być żywy czy nieżywy?
- KRZYSZTOF – Żywy... nieżywy... żywy... nieżywy... Zapomniałem... – Żywy czy nieżywy?
- MĘŻCZYZNA – Moja żona zawsze życzy sobie żywego karpia.
- KRZYSZTOF – W takim razie ja też życzę sobie dużego, żywego, królewskiego karpia!
- KRZYSZTOF – Nie wiem, czy Bożena chce aż tak żywego karpia... – Proszę się natychmiast uspokoić! Karp królewski, a taki niegrzeczny!
- MARTA – Jesteś bardzo zmęczony?
- MAREK – Nie! Wcale nie jestem zmęczony! – Idź do domu i powiedz mamie, że kupiliśmy choinkę!
- MAGDA – Ale...
- MAREK – Magda!
- MAREK – Jutro Wigilia... Chcę ci życzyć wesołych Świąt... Wszystkiego najlepszego, Marta...
- MARTA – Ja też mam coś dla ciebie... I chcę złożyć ci życzenia... Życzę ci wszystkiego, co tylko sobie wymarzysz.
- KRZYSZTOF – Mam karpia! Duży, świeży, królewski i bardzo żywy!
Текст после второго STOP
- BOŻENA – Aaaaa!
- MAREK – Mamo! Co ci jest!?
- KRZYSZTOF – Co się dzieje?
- MAGDA – Z mamą jest coś niedobrze...
- BOŻENA – Tam! Tam! W wannie!
- MAREK – Co w wannie? O co chodzi?
- BOŻENA – W wannie pływa ryba! Taka wielka złota ryba!
- KRZYSZTOF – Karp królewski! Duży, świeży i żywy!
- BOŻENA – Nieżywy!
- KRZYSZTOF – Żywy! Bardzo żywy!
- BOŻENA – Ja nigdy nie kupuję żywego karpia! Czy ty nigdy nie słuchasz, co ja do ciebie mówię?! Ja nie chcę żywego karpia! Co ja zrobię z żywą rybą?
- BOŻENA – Co my teraz z nim zrobimy?
- MAREK – Tata zawsze mówi, że bez karpia nie ma prawdziwej Wigilii...
- KRZYSZTOF – Już nigdy nie powiem o karpiu ani słowa.
- MAREK – Dla babci... dla mamy... dla taty... dla Magdy... dla mnie... i dla niespodziewanego gościa...
- MAGDA – Czy będzie 13 potraw?
- BOŻENA – Niestety, tylko dwanaście... Trzynasta potrawa pływa w wannie... – Brakuje tylko mamy...
- KRZYSZTOF – O, to na pewno ona.
- BOŻENA – Dobry wieczór, mamo. Co to?
- BABCIA – Karp w galarecie. Wiem, że Krzysztof bardzo lubi karpia, a ty, nienajlepiej robisz tę potrawę...
- KRZYSZTOF – Życzę ci, kochanie, wszystkiego najlepszego. Pociechy z dzieci, sukcesów w pracy, zdrowia i męża, który będzie uważnie słuchał twoich poleceń...
- BOŻENA – Mam najlepszego męża na świecie i nie życzę sobie żadnego innego... A tobie życzę zdrowia i awansu w pracy.
- BABCIA – Życzę ci, kochanie, dobrych stopni, miłych koleżanek i wspaniałych prezentów.
- MAGDA – Dziękuję, babciu! A ja tobie życzę zdrowia i szczęścia!
- BABCIA – Jestem bardzo szczęśliwa, że mam taką rodzinę.
- BOŻENA – Życzę ci, synku, doskonałych stopni, sukcesów w sporcie i ... pomyślności w sprawach osobistych. Wiesz, co mam na myśli?
- MAREK – A ja ci życzę, żebyś miała z nami jak najmniej kłopotów...
- BOŻENA – Kocham was i kocham kłopoty, które mam z wami!
- MAGDA – Jesteś gotowy?
- MAREK – Tak...
- MAGDA – Masz go?
- BOŻENA – Dzieci, gdzie idziecie?
- MAREK – My... na spacer z Bejem... Bej!
- BOŻENA – Tylko wracajcie szybko! Jest już bardzo późno...
- MAGDA – Jak myślisz, czy Bej będzie mówił ludzkim głosem o północy?
- MAREK – Tak... Razem z karpiem, w duecie...
- MAGDA – Ha ha. Gdzie go wypuścimy?
- MAREK – Nie wiem...
- MAGDA – Mam pomysł! To jest przecież karp królewski, prawda?
- MAREK – Так... I co z tego?
- MAGDA – Musi więc pływać koło królewskiego pałacu...
- MAGDA – Tak, to jest dobre miejsce dla królewskiej ryby! Wypuszczamy go! – Do widzenia, karpiu! Wszystkiego dobrego! I nie daj się już nikomu złapać!
- MAREK – No, możemy iść do domu. Bej!
9
Odcinek 9. Podróżująca rodzinka
(Путешествующая семейка)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- BOŻENA – A więc powtarzamy... Tata odlatuje o godzinie ósmej dwadzieścia do Paryża...
- KRZYSZTOF – Dwadzieścia po ósmej...
- BOŻENA – Przecież to mówię! Ósma dwadzieścia rano. Na lotnisku musisz być pół godziny wcześniej, czyli o...
- MAGDA – O siódmej pięćdziesiąt!
- KRZYSZTOF – Za dziesięć ósma...
- MAGDA – Właśnie to mówię!
- BOŻENA – Teraz Magda i ja...
- MAGDA – Jedziemy w góry! Hurra! Jedziemy w góry!
- MAREK – A ja jadę na narty!
- MAGDA – My też jedziemy na narty!
- KRZYSZTOF – Ja tak lubię jeździć na nartach, a jadę na konferencję naukową.
- BOŻENA – Ale za to do Paryża! Nie narzekaj!
- KRZYSZTOF – Masz rację... Paryż to piękne miasto...
- BOŻENA – Nasz pociąg odjeżdża z Dworca Centralnego o dziewiątej siedem. Tu są dwa bilety i dwie miejscówki. Na dworcu musimy być dziesięć minut wcześniej...
- MAGDA – Za trzy minuty dziewiąta.
- KRZYSZTOF – A Marek? O której odjeżdża jego pociąg do Krakowa?
- MAREK – Piętnaście po dziesiątej z Dworca Zachodniego.
- BOŻENA – Kwadrans po dziesiątej... Nie masz miejscówki, to pociąg osobowy. Musisz być na dworcu pół godziny wcześniej, żeby zająć miejsce siedzące.
- MAREK – Najwyżej będziemy stać!
- BOŻENA – Pięć godzin!? To długa podróż!
- MAREK – Mamo, nie jestem małym dzieckiem...
- BOŻENA – Musimy jutro wstać bardzo wcześnie. O szóstej rano! – No, może dziesięć po szóstej... Muszę zamówić budzenie...
- MAGDA – A co z Bejem?
- BOŻENA – Nie martw się. O ósmej rano przyjdzie babcia i zabierze Beja. Halo! Czy to Biuro Zleceń? Chcę zamówić budzenie na szóstą rano. Na godzinę szóstą dziesięć rano. Mój numer 12-43-78.
Текст после первого STOP
- BOŻENA – Słucham...
- URZĘDNICZKA – Dzień dobry. Tu Biuro Zleceń. Jest godzina szósta dziesięć.
- BOŻENA – Która godzina?
- URZĘDNICZKA – Dziesięć po szóstej. – Już jedenaście po szóstej, proszę pani.
- BOŻENA – Bardzo dziękuję... Krzysztof, wstawaj! Jest jedenaście po szóstej!
- KRZYSZTOF – Tak, tak... już wstaję... – Bardzo wcześnie...
- BOŻENA – Kochanie, czas wsta... – Już nie śpisz?
- MAGDA – Przecież nasz pociąg odjeżdża już za trzy godziny!
- BOŻENA – Mamy jeszcze dużo czasu.
- MAGDA – Czy wiesz, która jest godzina?
- BOŻENA – Wiem, dwanaście po szóstej.
- MAGDA – Czternaście po szóstej! Mamy mało czasu. Na pewno się spóźnimy!
- BOŻENA – Dzień dobry!
- MAREK – Która godzina?!
- BOŻENA – Szósta piętnaście.
- MAREK – Dopiero kwadrans po szóstej? Tak wcześnie?
- BOŻENA – Jesteś taki sam, jak twój ojciec. – Ojciec!
- BOŻENA – Krzysztof! Wstawaj! Jest szósta dwadzieścia! Za dwie godziny odlatuje twój samolot!
- KRZYSZTOF – Która godzina?!
- BOŻENA – Dwadzieścia po szóstej!
- KRZYSZTOF – Tak późno?!
- MAGDA – Na pewno się spóźnisz...
Текст после второго STOP
- KRZYSZTOF – Dziesięć po siódmej... Może zdążę... Paszport... jest... Bilet... jest.... Pieniądze, są...
- BOŻENA – Nie, nie mogę znaleźć naszych biletów i miejscówek. Może ty je masz?
- KRZYSZTOF – Jakie bilety?
- BOŻENA – Na pociąg do Zakopanego.
- KRZYSZTOF – Tak... Do Zakopanego... Czyje bilety?
- MAGDA – Tata chyba jeszcze śpi! Dwa bilety na ekspres do Zakopanego. Druga klasa, ze zniżką, dla niepalących. Moje miejsce jest przy oknie.
- KRZYSZTOF – Wiesz wszystko!
- MAGDA – Wiem, że się spóźnisz na samolot. I wiem, że nie ma naszych biletów.
- KRZYSZTOF – Są!
- MAGDA – Widzę tylko jeden bilet...
- KRZYSZTOF – Rzeczywiście...
- BOŻENA – Przecież to bilet Marka! Spójrz tylko: pociąg osobowy, Warszawa-Kraków, odjazd o dziesiątej piętnaście... Szukaj dalej. Musisz gdzieś mieć te bilety... – Lepiej jedź już na lotnisko...
- MAGDA – Aaa! Tu są nasze bilety! Bej je zjada!
- KRZYSZTOF – Życzę wam ładnej pogody i dużo śniegu. Do widzenia!
- BOŻENA – Nie martw się. Kupimy nowe bilety.
- MAGDA – Na pewno nie będzie miejscówek...
- BOŻENA – Czy to informacja kolejowa?
- URZĘDNICZKA – Tak, informacja kolejowa. Słucham?
- BOŻENA – O której godzinie odjeżdża najbliższy pociąg do Zakopanego?
- URZĘDNICZKA – O godzinie dziewiątej zero siedem. Ekspres.
- BOŻENA – A następny?
- URZĘDNICZKA – O godzinie dwunastej piętnaście, pociąg pośpieszny. A o trzynastej czterdzieści osiem pociąg osobowy.
- BOŻENA – Dziękuję bardzo... O której przyjeżdża do Zakopanego pociąg pośpieszny?
- URZĘDNICZKA – Będzie pani w Zakopanem o siedemnastej dwadzieścia trzy.
- BOŻENA – Dziękuję bardzo. Do widzenia. – Mamy kilka pociągów do wyboru...
- MAGDA – Ale nie mamy biletów i miejscówek...
- MAREK – O której godzinie będzie śniadanie?
- MAGDA – Może chcesz zjeść bilet?
- BABCIA – Przepraszam bardzo, która jest godzina?
- MĘŻCZYZNA – Nie widzi pani?
- BABCIA – Za dziesięć minut mam być u syna! Spóźnię się!
- BABCIA – O której będzie następny autobus?
- PASAŻER – Kto to wie... Kursuje co dziesięć minut...
- BABCIA – Na Ursynów, tylko szybko. Za dziesięć minut muszę być na miejscu...
- TAKSÓWKARZ – Trzeba wcześniej wychodzić z domu...
- BOŻENA – Poczekaj na babcię, zaraz na pewno przyjdzie.
- MAREK – Tak.
- BOŻENA – I weź ciepły sweter.
- MAREK – Tak.
- BOŻENA – I pisz często listy.
- MAREK – Tak.
- MAGDA – I nie złam nogi!
- MAREK – Tobie życzę tego samego! Przecież to ty nie umiesz jeździć na nartach!
- MAGDA – Mamo! On się ze mnie śmieje!
- BOŻENA – Uspokójcie się! – Czy pamiętasz, o której odjeżdża twój pociąg?
- MAREK – Dziesiąta piętnaście. Pamiętam doskonale.
- MAREK – Teraz mogę jechać...
- BABCIA – Nie lubię tego zwierzaka! Robię to tylko dla ciebie, kochanie, żebyś mógł pojechać w góry...
- MAREK – Wiem, babciu...
- BABCIA – Na drogę... – Dla ciebie nic nie mam!
- BOŻENA – Czy są jeszcze miejscówki na ekspres do Zakopanego?
- KASIERKA – Niestety, już nie ma...
- BOŻENA – Kiedy odjeżdża następny pociąg do Zakopanego?
- KASJERKA – O godzinie dwunastej piętnaście.
- BOŻENA – Czy to pociąg pośpieszny?
- KASJERKA – Tak, pociąg pośpieszny.
- BOZENA – Poproszę dwa bilety na ten pociąg.
- ASIERKA – Normalne czy ulgowe?
- BOZENA – Jeden normalny, drugi ulgowy. Druga klasa.
- KASJERKA – Proszę bardzo. Oto pani bilety.
- BOŻENA – Ile płacę?
- KASJERKA – Dwieście trzydzieści trzy tysiące pięćset dwadzieścia złotych.
- MĘZCZYZNA – Przepraszam, która godzina?
- BOŻENA – Za pięć dziewiąta.
- MĘŻCZYZNA – Ósma pięćdziesiąt pięć...
- BOŻENA – Mamy jeszcze sporo czasu do odjazdu pociągu.
- MAGDA – Chodźmy na lody!
- BOŻENA – Na lody? W zimie?
- MAGDA – Oczywiście! Na dworze jest mróz i lód i w brzuchu też będę mieć lody!
- BOŻENA – Nic z tego! Możemy iść na ciepłą herbatę i ciastka, jest dopiero dziewiąta, mamy dużo czasu.
- MAGDA – Mamy dużo czasu na duże ciastko!
- BOŻENA – Dobrze. Zostawimy bagaże w przechowalni i pójdziemy do kawiarni na ciastka, duże ciastka.
- MAGDA – I małe lody, dobrze?
Текст после третьего STOP
- MAGDA – Mamo, w autobusie z Zakopanego do Bukowiny kierowca chciał od ciebie czternaście tysięcy złotych lub jeden złoty czterdzieści groszy za bilet. To ile ten bilet w końcu kosztuje?
- BOŻENA – Pierwszego stycznia dziewięćdziesiątego piątego roku nastąpiła denominacja złotego. To znaczy, że zmieniona wartość złotówki. Skreślono cztery zera. Popatrz. Dziesięć tysięcy, skreślamy cztery zera i co jest? Jeden złoty. Albo pięćset tysięcy. Skreślamy cztery zera i jest...
- MAGDA – Pięćdziesiąt złotych.
- BOŹENA – Właśnie. Kierowca zażądał za bilet czternaście tysięcy złoty, a po denominacji jeden złoty czterdzieści groszy, czyli tyle samo.
- MAGDA – Mamy teraz bardzo mało pieniędzy...
- BOŻENA – Za wszystko płaciliśmy milionami i tysiącami złotych, a teraz będziemy płacić złotówkami i groszami, ale te pieniądze są warte tyle samo.
- MAGDA – Ale jak mam skreślać te zera?
- BOŻENA – Żebyś niczego nie musiała skreślać Narodowy Bank Polski zrobił nowe pieniądze. Banknoty i monety.
- MAGDA – To te tysiące są już nieważne?
- BOŻENA – Są ważne. Przez dwa lata, do trzydziestego pierwszego grudnia dziewięćdziesiątego szóstego roku będą w obiegu i stare, i nowe pieniądze. W sklepach, w autobusach, wszędzie. Można będzie płacić i starymi, i nowymi pieniędzmi.
- MAGDA – A potem stare pieniądze będą nieważne?
- BOŻENA – Potem jeszcze przez dziesięć lat będzie można je wymieniać w banku. Nikt nic nie straci na wymianie. Ale myślę, że za dwa lata w obiegu będą tylko nowe pieniądze.
- MAGDA – Ja znam tylko stare tysiące i w nich umiem liczyć.
- BOŻENA – Popatrz na nowe monety: jeden grosz, dwa, pięć, dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt, jeden złoty, dwa, pięć złotych i banknoty: dziesięć złotych, dwadzieścia złotych i...
- MAGDA – Pięćdziesiąt złotych.
- BOŻENA – Właśnie, pięćdziesiąt. Potem jeszcze będą banknoty stuzłotowe i dwustu.
Текст после четвертого STOP
GÓRAl – Hej! Dzieci! Pocie do bacy, ku ognisku, pocie! Cosik wom opowiem. Słuchojcie dzieci, kiedyście przysli i chcecie mnie posłuchać, to wom opowiem.
W 1900 roku w zakopiańskiej gminie zrobił ksiondz Kacerewski z wójtem posiedzenie. Gdzie lud zakopiański licnie zgromadzony, gadał ksiondz do ludzi, jakie plany momy. Żeby krzyz postawić, hań na Giewoncie skali. Hej, niech ze on sie wznosi ku tej boskiej hali. Hamerskie zelazo, hań w Kuźnicach momy, cemuzby ten krzyz miał być niepostawiony.
I według projektu austryjackiego było wykonanie całości krzyza tego. I potem ksiondz probosc razem z procesyjom nieśli krzyz na Giewont, jak na Kalwaryje.
Nieśli go górami, nieśli go perciami, na samym wiersycku, hań skrencali śrubami. Zakopiański gazda nijak nie nazwany, przez niego był ten krzyz wbetonowany. I potem ksiondz probosc świentom mowę głosił, zęby kozdy górol ten krzyz w sercu nosił.
Choćbyś był daleko, hen, tam za oceanem wspomnijze se, wspomnij o tym Zakopanem.
O tym Zakopanem, Podhala przyrodzie, krzyzu na Giewoncie i dunajeckiej wodzie.*
* Opowiadanie w gwarze podhalańskiej.
10
Odcinek 10. Kto jest lepszy?
(Кто лучший?)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- MAGDA – Jak tu pięknie!
- BOŻENA – Tak, kochanie! Nie ma chyba piękniejszego miejsca.
- MAGDA – A Alpy? Na zdjęciach też wyglądają bardzo pięknie...
- BOŻENA – Alpy są bardzo piękne, ale, moim zdaniem, Tatry są najpiękniejsze! Spójrz tylko!
- MAGDA – Ta góra jest bardzo wysoka. Czy to najwyższy szczyt w Tatrach?
- BOŻENA – Tak, to są Rysy. To bardzo wysoka góra, najwyższa w polskich Tatrach. Tamten szczyt jest jeszcze wyższy.
- MAGDA – Jeszcze wyższy?
- BOŻENA – Tak, to najwyższy szczyt w całych Tatrach, Gerlach. Jest za granicą Polski, na Słowacji.
- MAGDA – A ta góra? Myślę, że jest jeszcze wyższa.
- BOŻENA – Nie, kochanie, jest niższa. Jest tylko bliżej i dlatego wygląda na wyższą. Gerlach i Rysy są dalej...
- MAGDA – Cieszę się, że tu spędzamy ferie. To będą najwspanialsze ferie w najpiękniejszych górach, niedaleko najwyższego szczytu Polski!
- BOŻENA – No, jesteśmy na miejscu. To jest mała górka. Sam raz dla kogoś takiego jak ty.
- MAGDA – Już tutaj mam zjeżdżać z tej dużej góry.
- BOŻENA – To nie jest duża góra. To jest mała górka. To jest najmniejsza górka w okolicach.
- MAGDA – Czy naprawdę nie ma gdzieś jeszcze mniejszej?
- BOŻENA – Nie, nie ma. Ta jest najmniejsza. No, przypinaj narty!
- MAGDA – Chyba wolę iść na spacer, mamo...
- BOŻENA – Magdusiu!
- MAGDA – Mam stracha... Taka wielka góra. Prawie tak duża, jak Rysy!
- BOŻENA – Patrz, jakie małe dzieci zjeżdżają z tej góry! Mniejsze od ciebie!
- MAGDA – Może są mniejsze, ale na pewno są starsze!
- BOŻENA – Dość gadania! Idziemy! Zobaczysz, że to nic trudnego! Popatrz! Tak trzeba stawiać nogi!
- MAGDA – Te narty są na pewno za długie. Inni mają krótsze narty... I są starsi... I więksi...
- BOŻENA – Magdusiu! Szybciej!
- MAGDA – Na pewno złamię nogę... Albo stanie się coś jeszcze gorszego...
- MAGDA – Ale wysoko...
- BOŻENA – Chyba żartujesz!
- MAGDA – Wcale nie żartuję...
- BOŻENA – Kochanie, nie rób mi wstydu... Przecież wiesz, że jestem dobrą narciarką.
- MAGDA – I niech tak zostanie! Wcale nie chcę być lepsza od ciebie! Możesz zostać najlepszą narciarką w rodzinie Grzegorzewskich!
- MAGDA – Aaaaa! Mamo!
- BOŻENA – Kochanie! Uważaj! Trzymaj narty prosto! Nie machaj rękami!
- MAGDA – Mamo jadę!
- BOŻENA – Nic ci nie jest, kochanie? Początki zawsze są trudne.
- MAGDA – Ja czuję się dobrze... Ale nie można tego powiedzieć o mojej narcie.
- BOŻENA – No, cóż... masz teraz krótszą nartę.
Текст после первого STOP
- MAREK – Ale długa kolejka...
- KUBA – Długa? Wcale nie taka długa. Za godzinę będzie jeszcze dłuższa.
- MACIEK – Ale to i tak najdłuższa kolejka w moim życiu... Nie lubię stać w kolejkach,
- KUBA – A jeździć na nartach lubisz? No! To nie narzekaj! Popatrzmy lepiej na dziewczyny, szybciej minie czas...
- KUBA – Patrz! Ta jest ładna...
- MACIEK – Rzeczywiście, ładna... Ale tamta w czerwonej opasce jest chyba ładniejsza...
- MAREK – A ja wiem, która jest najładniejsza! Marta!
- MARTA – Cześć, Marek!
- MAREK – Sąsiadka...
- KUBA – Ładne masz sąsiadki...
- MAREK – Najładniejsze w całej Warszawie! – Cześć, Marta! Ciągle się spotykamy - w Warszawie, w Tatrach...
- MARTA – Poznajcie się... To jest Paweł.
- PAWEŁ – Cześć! Też stoisz w kolejce?
- MAREK – Tak, z kolegami... Chyba długo trzeba stać...
- PAWEŁ – My już zaraz jedziemy. Spotkamy się na górze?
- MAREK – Pewnie tak... To do zobaczenia.
- PAWEŁ – Marta! Już nasza kolej!
- KUBA – Bardzo ładna, to fakt... Ale zajęta!
- MACIEK – Ten facet, który z nią jest... Chyba od ciebie starszy, co?
- KUBA – I przystojniejszy!
- MAREK – Głupie żarty! To tylko znajoma!
- KUBA – Dobra znajoma?
- MACIEK – Dobra, lepsza czy może... najlepsza?
- MAREK – Na pewno lepsza, niż wasze dowcipy!
- KUBA – Niezłe masz narty, Marek...
- MAREK – Dobre, ale ty masz chyba lepsze...
- KUBA – Najlepsze narty ma Maciek. I najlepiej z nas jeździ!
- MACIEK – Ale za to mam najgorsze buty... No co, chłopaki, jedziemy?
- KUBA – Doskonały śnieg! Wspaniale się jeździ!
- MACIEK – Ale nie wszystkim... Patrzcie!
- PAWEŁ – To te narty... Źle nasmarowane...
- MAREK – Złej tanecznicy przeszkadza rąbek przy spódnicy...
- MARTA – Nic ci nie jest, Paweł?
- PAWEŁ – Nic... Tylko nie mam kijków... Nie będę mógł zjeżdżać...
- KUBA – Proszę się nie martwić... Zaopiekujemy się Martą... Naprawdę będzie miała dobrą opiekę...
- MACIEK – Dobrą? Co ty mówisz!? Najlepszą!
- MAREK – Możesz się nie martwić i spokojnie wracać do hotelu... Po zapasowe kijki.... Jedziesz, Marta?
- MARTA – Naprawdę, dobrze się czujesz?
- PAWEŁ – Doskonale!
- MARTA – To spotkamy się w hotelu... Cześć!
- MACIEK – Ale ma szczęście ten Marek... Taka ładna dziewczyna...
- KUBA – I dobrze jeździ na nartach... Najlepiej z nas wszystkich!
- MACIEK – To prawda...
- MAREK – Doskonale jeździsz na nartach...
- MARTA – Przyjeżdżam do Zakopanego co roku... Trzeba rozpoczynać naukę jazdy w dzieciństwie, wtedy są dobre efekty...
- MAREK – Moja siostra właśnie uczy się jeździć... Są razem z moją mamą w Bukowinie...
- MARTA – A mój brat właśnie schodzi z Kasprowego...
- MAREK – Twój brat? Jaki brat?
- MARTA – Paweł... To mój brat... Cioteczny... – Marek! Czemu się śmiejesz?
- MAREK – To jest twój brat?
- MARTA – Так... I co w tym takiego zabawnego?
- MAREK – Skoro to jest twój brat, to bardzo mu współczuję!
Текст после второго STOP
- MAGDA – Kulig! Prawdziwy, góralski kulig! To naprawdę coś wspaniałego!
- BOŻENA – Так! I jest taka ładna pogoda! Taki piękny dzień!
- MAGDA – Najpiękniejszy z całych ferii! Popatrz na choiny! Jakie wysokie! Ta jest chyba najwyższa...
- BOŻENA – Piękny głos ma ten góral. Taki mocny i czysty.
- MAGDA – Ale góralska gwara jest taka śmieszna! Czasem nic z tego nie rozumiem, co do mnie mówią...
- BOŻENA – Nie jest śmieszna - jest po prostu inna. Może według górali my mówimy śmieszniej? - Głośniej! Proszę śpiewać głośniej!
- MAGDA – To najprzyjemniejszy dzień z całych ferii.
- BOŻENA – Żałuję tylko, że ty nadal nie umiesz jeździć na nartach...
- MAGDA – Trudno, mamusiu! Ty zostaniesz najlepszą narciarką w rodzinie Grzegorzewskich, a ja będę najlepszą łyżwiarką w naszej rodzinie!
- BOŻENA – Chyba rzeczywiście musi tak już zostać... Ale zaraz, zaraz... Przecież Marek ćwiczy jazdę na nartach! Może stać się lepszym narciarzem ode mnie!
- MAGDA – Marek na pewno będzie gorszy od ciebie.
- BOŻENA – Tata jeszcze gorszy, a ty...
- MAGDA – ...ja najgorsza!
- BOŻENA – Ale za to kulig mamy wspaniały!
- PAWEŁ – Wracam do hotelu. Idziesz ze mną, Marta?
- MAREK – Jeszcze jest bardzo wcześnie...
- PAWEŁ – Wcześnie? Raczej późno! Przecież wiesz, że wyjeżdżam.
- MAREK – Wyjeżdżasz? Do Warszawy?
- PAWEŁ – Tak... Drogi są śliskie. Muszę wyjechać o drugiej, albo jeszcze wcześniej... Do widzenia.
- MARTA – Cześć!
- WSZYSCY – Cześć!
- MAREK – Paweł wyjeżdża, więc... zostajesz sama?
- MARTA – Jutro przed południem przyjeżdżają...
- MAREK – Twoi rodzice?
- MARTA – Nie. Moje dwie siostry cioteczne.
- MACIEK i KUBA – Ładne?
- MARTA – Bardzo ładne! Dużo ładniejsze ode mnie!
- KUBA – Przyjeżdżają pociągiem?
- MARTA – Tak. Muszę czekać na nie na dworcu.
- MACIEK i KUBA – Bardzo chętnie poczekamy z tobą!
- MAREK – A narty? Jesteśmy tu po to, żeby jeździć na nartach! Narty są najważniejsze!
- KUBA – Nie, nie! Musimy pomóc Marcie i jej siostrom!
- MACIEK – Koniecznie!
- KUBA – I naprawdę są ładniejsze od ciebie?
- MARTA – Dużo ładniejsze! Są najładniejsze w całej naszej rodzinie!
- MACIEK – Czy dobrze jeżdżą na nartach?
- MARTA – Lepiej ode mnie!
- MARTA – Wagon numer 5! – To są właśnie moje siostry cioteczne, Kasia i Basia.
- KUBA – Są od ciebie młodsze...
- MACIEK – Dużo młodsze...
- MARTA – Ale ładniejsze, prawda?
11
Odcinek 11. Prezent urodzinowy
(Подарок на день рождения)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- MARTA – Uwielbiam lody. Mogę jeść je przez cały rok, nawet zimą! Dziękuję!
- MAREK – Cieszę się...
- MARTA – Za godzinę mam obiad! A muszę jeszcze kupić kartki pocztowe! Chodźmy do księgarni!
- MAREK – Dziękuję bardzo!
- MARTA – Za co?
- MAREK – Za przypomnienie! Ja muszę kupić nie tylko kartki...
- MARTA – A co jeszcze?
- MAREK – Prezent dla mojej mamy... Za dwa dni ma urodziny...
- MARTA – Bardzo lubię kupowanie prezentów!
- MAREK – A ja bardzo tego nie lubię! I nie umiem kupować prezentów, szczególnie dla kobiet.
- MARTA – A dla mężczyzn umiesz?
- MAREK – Dla mężczyzn też nie umiem... Wydaje mi się, że w ogóle nie umiem kupować prezentów...
- MARTA – A dostawać prezenty lubisz?
- MAREK – Oczywiście! Chyba każdy lubi dostawanie prezentów.
- MARTA – Więc jeśli chcesz kiedyś dostać prezent od swojej mamy, to teraz ty musisz kupić dla niej prezent! Zresztą kupowanie prezentów dla kobiet jest bardzo proste...
- MAREK – Proste... Nie jestem tego pewien...
- MARTA – Możesz kupić mamie kosmetyk, jedwabną chustkę, portfelik, książkę, coś z biżuterii...
- MAREK – Dwieście, trzysta, czterysta, pięćset, pięćset pięćdziesiąt tysięcy... Czterysta tysięcy muszę zostawić na podróż powrotną.
- MARTA – Zostaje więc aż sto pięćdziesiąt tysięcy! To całkiem sporo! Zaraz coś kupimy, tylko najpierw pójdziemy do księgarni po kartki!
- MAREK – Pomożesz mi w kupowaniu prezentu dla mamy?
- MARTA – Jasne! Coś ci się należy ode mnie za te pyszne lody...
- MARTA – Chciałabym zobaczyć widokówki z Tatr i Zakopanego...
- SPRZEDAWCZYNI – Proszę bardzo. Mamy duży wybór pocztówek.
- MARTA – Ta kartka jest bardzo ładna. Ile kosztuje?
- SPRZEDAWCZYNI – Ta widokówka kosztuje trzy tysiące.
- MARTA – Bardzo ładna, ale dość droga. A ta mniejsza?
- SPRZEDAWCZYNI – Ta kartka jest tańsza. Kosztuje tysiąc pięćset złotych.
- MARTA – Ma pani inne kartki?
- SPRZEDAWCZYNI – Nie, to wszystkie widokówki, jakie mamy.
- MARTA – Poproszę tę... tę... i tę... i może dwie takie karty...
- SPRZEDAWCZYNI – Trzy karty po tysiąc pięćset złotych i dwie po trzy tysiące... Płaci pani dziesięć tysięcy pięćset złotych. – Płaci pani w kasie.
- MARTA – A gdzie jest kasa?
- SPRZEDAWCZYNI – W środku.
- MARTA – Może kupisz mamie broszkę?
- MAREK – Broszkę? Nie wiem, czy mama lubi nosić broszki...
- MARTA – Może portfel?
- MAREK – Ma trzy portfele. Kupuję jej portfel co roku.
- MARTA – Zobacz, Marek, jakie ładne obrazki... Od razu widać, że to prezent z Zakopanego. Macie nowe mieszkanie, przyda się coś ładnego na ścianę.
- MAREK – Rzeczywiście, są bardzo ładne... Ale pewnie bardzo drogie...
- MARTA – Musimy zapytać...
- SPRZEDAWCZYNI – Czym mogę służyć?
- MAREK – Chciałbym zobaczyć ten obrazek.
- SPRZEDAWCZYNI – To obrazek ręcznie malowany na szkle...
- MARTA – Bardzo ładny. Ile kosztuje?
- SPRZEDAWCZYNI – Sto dwadzieścia pięć tysięcy.
- MAREK – Dziękuję, jest bardzo ładny, ale za drogi dla mnie. Nie ma pani czegoś tańszego?
- SPRZEDAWCZYNI – To wyrób sztuki ludowej! Nie może być tańszy.
- MARTA – Rozumiemy, ale nie mamy tyle pieniędzy...
- SPRZEDAWCZYNI – Niestety, ten jest najtańszy... Inne są jeszcze droższe...
- MAREK – I co? Nadal twierdzisz, że kupowanie prezentów to proste zajęcie?
- MARTA – Tak.
- MAREK – Tak?
- MARTA – Pod warunkiem, że się ma dużo pieniędzy...
Текст после первого STOP
- BOŻENA – Może jednak pójdziemy do lekarza?
- MAGDA – Nie mamo, już czuję się dużo lepiej... Po prostu poleżę dziś w łóżku...
- BOŻENA – Ale jest taka piękna pogoda!
- MAGDA – Więc nie przejmuj się, mamo, i idź na narty!
- BOŻENA – Ale...
- MAGDA – Żadne ale!
- SPRZEDAWCZYNI – Proszę, czym mogę służyć?
- MAGDA – Szukam prezentu dla mojej mamy. Czegoś ładnego i niedrogiego.
- SPRZEDAWCZYNI – A ile masz pieniędzy? – Widzę, że całkiem sporo...
- MAGDA – Nie tak dużo... – Czterdzieści, czterdzieści pięć, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, sześćdziesiąt jeden, dwa, trzy... Mam sześćdziesiąt trzy tysiące złotych!
- SPRZEDAWCZYNI – Może... to?
- MAGDA – Ile kosztuje ta broszka?
- SPRZEDAWCZYNI – Sześćdziesiąt tysięcy...
- MAGDA – Ładna... Ale może ma pani coś innego w podobnej cenie?
- SPRZEDAWCZYNI – To pudełeczko jest ładne i niedrogie. Można w nim trzymać kolczyki lub pierścionki...
- MAGDA – Niestety, mama ma już podobne pudełko. O! To mi się podoba!
- SPRZEDAWCZYNI – Co? Proszę mi pokazać?
- MAGDA – O, to! To zwierzę!
- SPRZEDAWCZYNI – Rozumiem. Chodzi ci o barana? Wspaniały baran z owczej wełny, doskonała pamiątka z gór.
- MAGDA – Jest śliczny... A ile kosztuje?
- SPRZEDAWCZYNI – Sześćdziesiąt osiem tysięcy złotych.
- MAGDA – To dla mnie za drogo... Szkoda... Mamie bardzo by się spodobał... – Mam! Mam jeszcze pięć tysięcy!
- SPRZEDAWCZYNI – Czyli razem masz akurat sześćdziesiąt osiem tysięcy złotych!
- MAGDA – Poproszę tego barana! Ile płacę?
- SPRZEDAWCZYNI – Sześćdziesiąt osiem tysięcy, proszę pani...
- MAGDA – Proszę tylko zapakować. To prezent.
- BOŻENA – A ty co tu robisz?
- MAGDA – Bo ja... Bo ja już się całkiem dobrze czuję.
- BOŻENA – No tak... Ja umieram z niepokoju o moje chore dziecko, a chore dziecko tymczasem spaceruje sobie w najlepsze!
- MAGDA – Cały dzień czuję się dobrze... Tylko... To jeszcze dwa dni, ale... Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, mamo!
- BOŻENA – Zapraszam cię na urodzinowe obżarstwo!
- MAGDA – Naprawdę, mogę wybrać to, na co mam ochotę?
- BOŻENA – Co byś chciała najbardziej?
- MAGDA – Ciastka! Szarlotkę, makowiec i sernik z galaretką.
- BOŻENA – Bardzo proszę... Czy coś jeszcze?
- MAGDA – Może... sok pomarańczowy?
- BOŻENA – Duży czy mały?
- MAGDA – Duży.
- BOŻENA – A dla mnie kawę... Małą... Zapłacimy za to grube tysiące, ale co tam.
- MAGDA – Urodziny to naprawdę doskonała rzecz. Nawet jeśli to są urodziny mamy!
Текст после второго STOP
- KRZYSZTOF – Grzegorzewski, słucham?... A, to ty... Cześć! Wyjazd do Paryża? Tak, bardzo udany, tylko zbyt krótki. Jutro? Nie, w góry… Po Bożenę i Magdę jadę pojutrze. Zaraz, sprawdzę w kalendarzu... – Katastrofa! Dziś nie mam czasu, jutro nie mam czasu, wcale nie mam czasu! Cześć!
- MARIA – Dobrze się czujesz?
- KRZYSZTOF – To już jutro... A pojutrze zobaczę się z nią w górach...
- MARIA – Bardzo dobrze się składa, złożysz jej życzenia...
- KRZYSZTOF – Ale prezent!
- MARIA – Jak to, nie masz dla niej prezentu? – A coś z Paryża? Nie masz dla niej prezentu z Paryża?
- KRZYSZTOF – Wiesz, jak mało czasu jest na takiej naukowej konferencji? Trzy dni wykładów, potem samolot i jestem w Warszawie! – Mam!
- MARIA – Chyba jednak nie masz...
- KRZYSZTOF – Nie umiem kupować prezentów. Musisz poradzić mi, co kupić Bożenie na urodziny...
- KRZYSZTOF – Nie widzę tu nic na prezent dla Bożenki...
- MARIA – Jesteś w błędzie. Jest tu dużo ładnych rzeczy. Przepraszam bardzo, czy są jedwabne apaszki?
- SPRZEDAWCZYNI – Dodatki do strojów leżą tam. Czy interesuje panią jakiś określony kolor?
- MARIA – Może... coś w tonacji brązowej? – Krzysztof!
- KRZYSZTOF – Tak?
- MARIA – Kupujemy prezent dla twojej żony... – Może kupisz taką apaszkę? Która ci się podoba?
- KRZYSZTOF – Wszystkie są ładne.
- MARIA – Jaka jest ich cena?
- SPRZEDAWCZYNI – Te dwie są po trzysta pięćdziesiąt tysięcy, ta kosztuje pięćset osiemdziesiąt, a ta jest najdroższa. Sześćset dwadzieścia tysięcy.
- KRZYSZTOF – Ile? W takim razie żadna mi się nie podoba!
- SPRZEDAWCZYNI – To najmodniejszy wzór. Prosto z Paryża...
- KRZYSZTOF – Halo! Halo!
- MAGDA – Tata!
- BOŻENA – Cześć, kochanie. Jak droga?
- KRZYSZTOF – Dobrze. Nie jest nawet ślisko... Ładnie wyglądacie. Jak tam Magda, jeździsz już dobrze na nartach? – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie!
- BOŻENA – Dziękuję, kochanie! Jaka śliczna! Prosto z Paryża?
- KRZYSZTOF – Najmodniejszy wzór. Prosto z Paryża!
- MAGDA – O! To jest na pewno z Paryża! Dziękuję!
- MAGDA – Do widzenia góry! Do widzenia!
12
Odcinek 12. Witamy w Warszawie
(Добро пожаловать в Варшаву)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- KRZYSZTOF – Michał! Michał!
- MICHAŁ – Krzysztof! Krzysztof!
- KRZYSZTOF – Witaj! Cieszę się, że wreszcie jesteś w Warszawie! Gdzie jest twój bagaż?
- MICHAŁ – Mam tylko jedną małą walizkę...
- MICHAŁ – Muszę znaleźć miejsce na nocleg...
- KRZYSZTOF – Masz już zarezerwowany pokój w hotelu.
- MICHAŁ – Dziękuję ci bardzo. Czy to pokój jednoosobowy?
- KRZYSZTOF – Oczywiście! Pokój jednoosobowy, z łazienką. Zaraz pojedziemy do hotelu. Jak podróż?
- MICHAŁ – Dość męcząca. Zjem coś i chętnie odpocznę...
- KRZYSZTOF – Zapraszam cię więc na obiad! Jedziemy!
- MICHAŁ – Czy daleko stąd do centrum?
- KRZYSZTOF – Nie. Blisko do centrum, a jeszcze bliżej na Stare Miasto. Hotel Europejski znajduje się w bardzo dobrym punkcie.
- MĘŻCZYZNA – Czy są wolne miejsca?
- RECEPCJONISTKA – Czy mają państwo zarezerwowany pokój?
- MĘŻCZYZNA – Niestety nie...
- RECEPCJONISTKA – Bardzo mi przykro. Wszystkie miejsca są już zarezerwowane...
- KOBIETA – Jaka szkoda! To ładny hotel i położony w dobrym punkcie...
- RECEPCJONISTKA – Właśnie dlatego mamy wielu stałych gości, którzy zawsze się u nas zatrzymują i rezerwują wcześniej miejsca...
- KRZYSZTOF – Dzień dobry. Czy jest rezerwacja na nazwisko Michał Kalicki?
- RECEPCJONISTKA – Tak. Pan Michał Kalicki ze Lwowa. Jednoosobowy pokój z łazienką na pięć dni.
- KRZYSZTOF – Cieszę się, wszystko się zgadza jak w zegarku!
- RECEPCJONISTKA – Witamy w naszym hotelu. Proszę o pana paszport.
- KRZYSZTOF – Mój? Ale to pokój nie dla mnie, tylko dla kolegi.
- RECEPCJONISTKA – W takim razie proszę o pana paszport. – Pokój trzysta dwadzieścia dwa.
- MICHAŁ – Które piętro?
- RECEPCJONISTKA – Trzecie. Życzymy panu miłego pobytu w Warszawie.
- MICHAŁ – Na pewno będzie miły! Co ja mówię – już jest miły.
- MICHAŁ – Bardzo ładny pokój z pięknym widokiem...
- KRZYSZTOF – Tak, ten hotel nie jest bardzo nowoczesny, ale za to pięknie położony...
- MICHAŁ – Pokój jest wygodny, z łazienką i telewizorem. Dziękuję ci za rezerwację...
- KRZYSZTOF – Śniadanie oczywiście wliczone jest do rachunku!
- MICHAŁ – Do śniadania mam jeszcze wiele godzin. Teraz chętnie zjem obiad. I to duży obiad!
- KRZYSZTOF – Na pewno chcesz się przebrać po podróży! Poczekam na ciebie przy recepcji i pójdziemy na obiad.
- MICHAŁ – Gdzie zjemy obiad?
- KRZYSZTOF – Proponuję ci hotelową restaurację. Jest znana z dobrej kuchni.
- MICHAŁ – Za dziesięć minut będę gotowy. A już teraz jestem głodny jak wilk!
Текст после первого STOP
- KRZYSZTOF – Czy nadal jesteś głodny jak wilk?
- MICHAŁ – Nawet bardziej! Co możesz mi polecić?
- KRZYSZTOF – Ta restauracja specjalizuje się w potrawach kuchni polskiej. – Co zamawiamy?
- MICHAŁ – Na przekąskę zjem... śledzia w śmietanie.
- KRZYSZTOF – Ja też. Podają tu bardzo dobrego śledzia!
- MICHAŁ – Potem... barszcz czerwony z pasztecikiem.
- KRZYSZTOF – Ja zjem żurek z białą kiełbasą...
- MICHAŁ – Nie wiem tylko, co zamówić na drugie danie.
- KRZYSZTOF – Polecam ci pieczeń wołową z buraczkami i kopytkami. To moje ulubione danie!
- MICHAŁ – Dobrze! Możemy więc prosić kelnera...
- KELNER – Słucham, co mam panom podać?
- KRZYSZTOF – Najpierw przekąski... Prosimy dwie porcje śledzia w śmietanie, do tego pieczywo i masło.
- KELNER – Dwa razy śledź w śmietanie...
- KRZYSZTOF – Jeden barszcz z pasztecikiem i jeden żurek z białą kiełbasą...
- KELNER – A na drugie danie?
- KRZYSZTOF – Poprosimy o dwie porcje pieczeni wołowej!
- KELNER – Z buraczkami i kopytkami?
- KRZYSZTOF – Oczywiście!
- KELNER – A co podać do picia?
- MICHAŁ – Może... dwa kieliszki czerwonego wina? Wypijemy za nasze spotkanie.
- KRZYSZTOF – Tak. Dwa kieliszki dobrego, czerwonego wina i do tego dwie butelki wody mineralnej. Tylko dobrze schłodzonej.
- KELNER – Za chwilę podam panom przekąski...
- MICHAŁ – Czy ja dobrze zrozumiałem? Będziemy jedli pieczeń wołową z burakami i nóżkami?
- KRZYSZTOF – Z nóżkami? Nie, galareta z nóżek to przekąska, a my na przekąskę zjemy śledzie.
- MICHAŁ – Ale tu napisane jest wyraźnie: Pieczeń wołowa z buraczkami i...
- KRZYSZTOF – Z kopytkami, nie z nóżkami! Kopytka to rodzaj klusek!
- MICHAŁ – No, jestem spokojniejszy... – Bardzo dobre te...
- KRZYSZTOF – ... kopytka.
- MICHAŁ – Właśnie, kopytka... Coraz bardziej podoba mi się w Warszawie... Dobry hotel, świetny obiad, ładne kobiety...
- KRZYSZTOF – Tak? Gdzie?
- MICHAŁ – Za tobą siedzi bardzo ładna blondynka... Podoba ci się?
- KRZYSZTOF – Tak... Już chyba dwadzieścia lat...
- MICHAŁ – Chyba mój polski nie jest najlepszy... Dwadzieścia lat? Chyba dwadzieścia minut...
- KRZYSZTOF – Jednak dwadzieścia lat... Ta ładna blondynka, przyjacielu, to... moja żona. – Zastanawiam się tylko, kim jest ten przystojny mężczyzna...
- MICHAŁ – Cóż, nie jest to na pewno jej mąż...
- KRZYSZTOF – Kiepski dowcip...
- BOŻENA – Krzysztof? Co ty tu robisz?!
- KRZYSZTOF – Zastanawiam się, co ty tu robisz... I co robi tu ten pan...
- BOŻENA – Ten pan? Przecież to mój kuzyn z Poznania, Piotr! Nie pamiętasz go z naszego ślubu?
- PIOTR – O, proszę, mam nawet zdjęcie! Tu jest Bożenka, tu mąż Bożenki, to znaczy... pan, a tutaj – ja!
- KRZYSZTOF – Cóż... ludzie się zmieniają...
Текст после второго STOP
- PIOTR – Jest pan w Warszawie po raz pierwszy? I jak się panu podoba nasza stolica?
- MICHAŁ – Jeszcze nie wiem. Na razie podoba mi się hotel, polska kuchnia i żona mojego przyjaciela.
- BOŻENA – Bardzo pan miły...
- MICHAŁ – Proszę mi mówić po imieniu...
- BOŻENA – Już późno! Muszę iść, za godzinę wraca z wycieczki Magda. Na pewno będzie zmęczona i głodna.
- KRZYSZTOF – Nie napijesz się z nami kawy? Chcemy iść na Stare Miasto do kawiarni...
- BOŻENA – Innym razem... Michale, zapraszam cię do nas, do domu. Robię całkiem dobrą kawę... Zapłacisz nasz rachunek, kochanie?
- PIOTR – O nie! Jesteś moim gościem i ja płacę za nasz obiad!
- KRZYSZTOF – A ty, Michale jesteś moim gościem i za nasz obiad ja płacę!
- BOŻENA – Do widzenia, Piotrze. Cieszę się z naszego spotkania... Pozdrów ciocię Helę. – Do zobaczenia u nas w domu. Zapraszam jutro na kawę...
- MICHAŁ – Z wielką przyjemnością...
- KELNER – Słucham?
- KRZYSZTOF – Proszę o rachunek.
- PIOTR – Ja też proszę o rachunek.
- KRZYSZTOF – Może też przyjdziesz jutro do nas na kawę?
- PIOTR – Dziękuję bardzo za zaproszenie, ale już dziś muszę wracać do Poznania. Za godzinę mam pociąg. Może innym razem?
- KRZYSZTOF – Koniecznie musisz nas odwiedzić! Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie... Jestem trochę zazdrosny o Bożenę...
- PIOTR – Doskonale to rozumiem...
- MICHAŁ – O, tam jest wolny stolik...
- KRZYSZTOF – Mam ochotę na kawę i dobre ciastko. A ty?
- MICHAŁ – Przede wszystkim mam ochotę na kawę! Jestem trochę senny, trudy podróży dają o sobie znać.
- KRZYSZTOF – A ciastko? Podają tu bardzo dobre ciastka...
- MICHAŁ – Bardzo lubię ciastka... Chyba za bardzo... Nawet to widać.
- KRZYSZTOF – Widać, widać... Ale mimo to zjem wielkie ciastko!
- KELNERKA – Dzień dobry. Co panom podać?
- KRZYSZTOF – Poproszę dwie kawy.
- KELNERKA – Małe czy duże?
- KRZYSZTOF – Dla mnie mała kawa ze śmietanką.
- MICHAŁ – A dla mnie mała kawa bez śmietanki.
- KELNERKA – Czy podać coś jeszcze?
- KRZYSZTOF – Jakie ciastka może nam pani polecić?
- KELNERKA – Mamy bardzo dobry tort orzechowy, szarlotkę i sernik z bakaliami.
- KRZYSZTOF – Co dla ciebie, Michał?
- MICHAŁ – Poproszę tort orzechowy.
- KRZYSZTOF – Prosimy jeden tort orzechowy i jeden sernik. – Łakomstwo to straszna wada.
- MICHAŁ – Straszna? Ja uważam, że bardzo przyjemna... – Bardzo dobra kawa, bardzo dobry tort i...
- KRZYSZTOF – ...i bardzo ładne dziewczyny.
- MICHAŁ – Skąd wiesz?
- KRZYSZTOF – Widzę, jak rozglądasz się dokoła...
- MICHAŁ – Warszawa jest pełna ładnych kobiet i dziewcząt... Na przykład dziewczyna, która siedzi tam... – Dlaczego się śmiejesz? Przecież to nie jest tym razem twoja żona!
- KRZYSZTOF – Nie... to nie jest... moja żona... Ale czy widzisz tego chłopca, który siedzi razem z tą ładną dziewczyną?
- MICHAŁ – Tak, widzę?
- KRZYSZTOF – Czy nie jest do mnie podobny?
- MICHAŁ – Nie. A dlaczego o to pytasz?
- KRZYSZTOF – Bo to mój syn... i jego dziewczyna.
- MICHAŁ – To okropne! Czy ty znasz wszystkie najładniejsze dziewczyny w tym mieście?
- KRZYSZTOF – Chyba tak...
- MICHAŁ – Najgorsze jest to, że one są już zajęte!
Текст после третьего STOP
- MICHAŁ – Kawa była rzeczywiście bardzo dobra.
- KRZYSZTOF – A tort?
- MICHAŁ – Tort był jeszcze lepszy! – Teraz mam ochotę na chwilę odpoczynku. Chyba wrócę do hotelu...
- KRZYSZTOF – Naprawdę? A ja myślałem, że masz ochotę na spacer z ładną dziewczyną...
- MICHAŁ – Ładne dziewczyny nie zwracają na mnie niestety uwagi... – ...i dlatego na pocieszenie zjem lody!
- KRZYSZTOF – Naprawdę masz ochotę na lody?
- MICHAŁ – Oczywiście! Łakomstwo to bardzo przyjemna wada. Jakie lody może mi pani polecić?
- SPRZEDAWCZYNI – Wszystkie są bardzo smaczne.
- MICHAŁ – A które są najsmaczniejsze?
- SPRZEDAWCZYNI – Polecam panu lody brzoskwiniowe i bakaliowe.
- MICHAŁ – Poproszę jedną porcję lodów brzoskwiniowych i jedną porcję lodów bakaliowych.
- KRZYSZTOF – Zjesz dwie porcje lodów?
- MICHAŁ – O nie! Ty zjesz jedną porcję, a ja drugą!
- KRZYSZTOF – Masz rację! Łakomstwo to bardzo przyjemna wada.
13
Odcinek 13. Musimy się lepiej poznać
(Нам необходимо лучше узнать друг друга)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- MICHAŁ – Dzień dobry. Ja do państwa Grzegorzewskich...
- MAGDA – Dzień dobry! Ja też jestem Grzegorzewska – Magda Grzegorzewska. Proszę wejść.
- BOŻENA – Witamy! Proszę, rozbierz się i wejdź!
- MICHAŁ – Piękne kwiaty dla pięknej kobiety...
- BOŻENA – Dziękuję bardzo... Magdusiu, musisz wstawić kwiaty do wazonu, bo zwiędną... – Krzysztofa nie ma, przyjdzie za chwilę. Zapraszam do pokoju...
- MICHAŁ – Bardzo u was ładnie...
- BOŻENA – Mieszkamy tu dopiero kilka miesięcy, mieszkanie nie jest jeszcze całkiem urządzone. Musimy jeszcze kupić kilka mebli.
- MICHAŁ – Według mnie już jest bardzo ładnie...
- KRZYSZTOF – Przepraszam za spóźnienie. – Powinienem chyba wstawić butelkę do lodówki...
- BOŻENA – Powinieneś też zmienić buty.
- KRZYSZTOF – Ach, te żony... Ciesz się, Michał, że nie jesteś żonaty.
- MICHAŁ – Wcale się nie cieszę! I myślę, że powinienem się jak najszybciej ożenić!
- BOŻENA – Najlepiej z Polką...
- MICHAŁ – Bardzo chętnie! Polki są bardzo ładne...
- BOŻENA – Muszę przygotować kawę... Zostawiam was na chwilę samych... – Tylko pięć dni? Będziesz w Warszawie tylko pięć dni? To bardzo krótko...
- MICHAŁ – Wiem, a tyle rzeczy powinienem zobaczyć.
- KRZYSZTOF – Stare Miasto już znasz. Musisz koniecznie zobaczyć Zamek Królewski, powinieneś także zwiedzić Łazienki i Pałac w Wilanowie.
- MICHAŁ – Koniecznie! Chcę także zobaczyć Muzeum Narodowe i Muzeum Plakatu.
- BOŻENA – Nie wiem, czy na wszystko starczy czasu...
- MICHAŁ – A koncerty? Czy są w Warszawie teraz jakieś ciekawe koncerty muzyki współczesnej? Wiesz przecież, że polska muzyka współczesna bardzo mnie interesuje...
- KRZYSZTOF – Pamiętam! I zobacz, co mam dla ciebie. – Bilety na koncert muzyki Krzysztofa Pendereckiego...
- MICHAŁ – To wspaniale! Dziękuję ci! Muszę koniecznie iść na ten koncert!
- BOŻENA – Kto to może być?
- MAGDA – Ja otworzę, mamusiu...
- MICHAŁ – Jaka grzeczna dziewczynka... Musicie być z niej dumni...
- BOŻENA – Dzieci przy gościach zawsze są wyjątkowo grzeczne.
- ANNA – Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry... O, przepraszam, macie gościa, na pewno przeszkadzam.
- BOŻENA – Pozwól, Anno, przedstawię ci Michała. To kolega Krzysztofa, Michał Kalicki ze Lwowa. A to moja siostra, Anna...
- ANNA – Miło mi pana poznać. Pochodzi pan ze Lwowa? To podobno piękne miasto... – Chciałabym je zwiedzić...
- MICHAŁ – Serdecznie zapraszam...
- ANNA – Naprawdę? Bardzo pan miły... Doskonale mówi pan po polsku...
- MICHAŁ – Moi rodzice są Polakami, jak wielu mieszkańców Lwowa.
- BOŻENA – Aniu, napijesz się kawy?
- KRZYSZTOF – Albo szampana?
- ANNA – Och nie, nie chcę robić wam kłopotu... Ale potrzebuję waszej pomocy...
- BOŻENA – O co chodzi?
- ANNA – Jutro w Filharmonii koncert muzyki Pendereckiego. Ale nie ma już biletów! A ja koniecznie muszę być na tym koncercie! Czy nie znacie kogoś, kto może załatwić chociaż jeden bilet? – Macie bilety!?
- KRZYSZTOF – Mamy dwa bilety. Michał ma iść na koncert z Bożeną, ale jeśli ty...
- ANNA – Błagam cię! Ja po prostu muszę iść na ten koncert!
- BOŻENA – Skoro musisz...
- ANNA – Będzie mi bardzo miło iść z panem do Filharmonii.
- MICHAŁ – Mnie również...
- ANNA – Nie chcę wam przeszkadzać... Do widzenia...
- MICHAŁ – Twoja siostra jest bardzo ładna... Muszę ją bliżej poznać...
Текст после первого STOP
- MICHAŁ – Muszę koniecznie kupić ten album! Jest bardzo piękny... I co ze zwiedzaniem Zamku Królewskiego?
- KRZYSZTOF – Muszę ci przekazać niemiłą wiadomość... Wszystkie bilety na dzisiaj są już sprzedane. Powinniśmy przyjść wcześniej...
- MICHAŁ – To trochę psuje nasze plany, prawda? Jutro mamy zwiedzać Wilanów... Trudno, musimy zmienić plany...
- KRZYSZTOF – Niestety tak...
- MICHAŁ – Pani Anna!
- ANNA – Znów się spotykamy! To chyba przeznaczenie!
- MICHAŁ – Ja też tak myślę. To musi być przeznaczenie.
- ANNA – Zwiedzacie Stare Miasto?
- KRZYSZTOF – I niestety musimy zmienić plany - nie ma już w kasie biletów na Zamek Królewski.
- ANNA – Nie ma biletów? Przecież Michał musi koniecznie obejrzeć Zamek! Ja to załatwię!
- KRZYSZTOF – Ale jak?
- ANNA – Musicie chwilę poczekać! Zaraz wracam!
- MICHAŁ – Interesująca kobieta... Koniecznie muszę ją bliżej poznać...
- KRZYSZTOF – Będziesz miał okazję... Przecież jutro idziecie razem na koncert. Ale powinieneś uważać.
- MICHAŁ – Dlaczego?
- KRZYSZTOF – Siostra mojej żony to nie jest zwykła kobieta. Jest plastyczką…
- MICHAŁ – Artystyczna dusza. – Koniecznie muszę ją bliżej poznać...
- ANNA – Mam… Mam dwa bilety.
- KRZYSZTOF – Dziękuje. Jesteś po prostu wspaniała.
- MICHAŁ – Tak, tak… Wspaniała.
- ANNA – To nic takiego…
- KRZYSZTOF – Muszę przyznać, że potrafisz załatwiać najtrudniejszy sprawy.
- ANNA – Już trzecia! Od kwadransa powinnam być w galerii. Muszę już iść.
- MICHAŁ – Do zobaczenia jutro.
- KRZYSZTOF – Michał, Michał…
- MICHAŁ – Tak.
- KRZYSZTOF – Powinny my iść do zamku.
- MICHAŁ – A tak, tak… Oczywiście…
- BOŻENA – Magdusiu. Chodź tutaj musisz mi pomóc.
- MAGDA – Musze. Czy to naprawdę konieczne?
- BOŻENA – Tak musisz. Mam tylko dwie ręce i nie mogę robić w domu wszystkiego.
- MAGDA – Rozumiem. To co mam zrobić?
- BOŻENA – Musisz dokładnie umyć sałatę i pomidory. Powinnaś też obrać ogórki.
- MAGDA – Nie lubię gotować. A czy Marek też nie powinien nam pomóc?
- BOŻENA – Powinien. Ale niestety nie ma go w domu.
- MAGDA – Oczywiście. Musze chodzić codzienne na randki z Martą.
- BOŻENA – Powinna go zrozumieć. Myśli, że jest zakochany.
- MAGDA – Ja też muszę się zakochać. Bendę chodzić na randki zamiast myć sałaty.
- BOŻENA – Chyba powinnaś z tym trochę poczekać. Nie uważasz?
- MAGDA – Masz racie. Koniec. Salata jest umyta, pomidory też…
- BOŻENA – Musisz jeszcze obrać ogórki.
- BOŻENA – Kolacja gotowa. Jak podobał ci się zamek królewski?
- MICHAŁ – Wspaniały. Kolacja też wygląda wspaniałe. A sałata…
- MAGDA – To moje dzieło.
- MICHAŁ – Na prawdy? Umiesz gotować?
- BOŻENA – Tak. Magda bardzo lubię prace w kuchnie
Текст после второго STOP
- ANNA – Bardzo nam się śpieszy. Musimy zdążyć na koncert.
- KIEROWCA – Bardzo mi przykro. Muszę czekać, aż ruszą samochody przede mną.
- MICHAŁ – Czy nie może pan jechać inną drogą?
- KIEROWCA – Niestety nic nie mogę zrobić...
- ANNA – Musimy iść pieszo! Jeśli będziemy iść szybko, powinniśmy zdążyć!
- MICHAŁ – Powinniśmy poprosić Krzysztofa, żeby nas odwiózł...
- ANNA – Powinniśmy się pośpieszyć! Mamy tylko piętnaście minut do rozpoczęcia koncertu!
- MICHAŁ – Nic pani nie jest?
- ANNA – Ze mną wszystko w porządku, ale mój but...
- MICHAŁ – I co teraz zrobimy? Takie eleganckie buty.
- ANNA – Wysokie obcasy nie są już modne!
- MICHAŁ – Jest pani niezwykłą kobietą pani Anno... Chciałbym codziennie chodzić z panią na koncerty...
- ANNA – Nie mam nic przeciwko temu...
- KIEROWCA – Do Filharmonii, jak sądzę?
- ANNA – Tak, ale szybko! Powinniśmy jeszcze zdążyć...
- KIEROWCA – Powinniście poczekać w samochodzie.
- ANNA – Ma pan rację...
- MICHAŁ – A pani ma nowe buty...
- MICHAŁ – Wspaniały koncert! Chciałbym przyjść do Filharmonii jeszcze nie raz! Żałuję, że wyjeżdżam już w niedzielę.
- ANNA – W niedzielę? Przecież to pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych!
- MICHAŁ – Wiem, ale niestety muszę być we Lwowie już w poniedziałek. Część świąt spędzę więc w pociągu.
- ANNA – Szkoda... Ale mam doskonały pomysł! W sobotę pójdziemy razem oglądać groby!
- MICHAŁ – Groby?
- ANNA – To wspaniały zwyczaj związany ze Świętami Wielkiej Nocy. We wszystkich kościołach przygotowuje się groby Jezusa Chrystusa, a ludzie tego dnia chodzą od kościoła do kościoła i oglądają je.
- MICHAŁ – To bardzo ciekawe.
- ANNA – Jesteśmy więc umówieni?
- MICHAŁ – Oczywiście, pani Anno...
- ANNA – Wieczór jest taki piękny... Powinniśmy pójść na spacer...
- MICHAŁ – Szkoda, że mój pobyt w Warszawie jest tak krótki...
- ANNA – Ja też żałuję. Ale mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy?
- MICHAŁ – Na pewno! Do widzenia, Anno!
- ANNA – Do widzenia!
- MICHAŁ – Zobaczymy się... Musimy się zobaczyć...
Текст после третьего STOP
- KRZYSZTOF – Musimy się niestety już pożegnać. Za kwadrans mam ważne spotkanie.
- MICHAŁ – Za kwadrans? Powinieneś się więc pośpieszyć.
- KRZYSZTOF – Do zobaczenia!
- MICHAŁ – Muszę ci jeszcze raz podziękować. Pobyt w Warszawie był naprawdę wspaniały.
- KRZYSZTOF – Jeśli tak podoba ci się nasze miasto, musisz tu wrócić!
- MICHAŁ – Tak... Muszę tu wrócić.
14
Odcinek 14. Rozstania i powroty
(Расставания и встречи)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- BOŻENA – Nie ma mnie w domu! Nie mam czasu! – To na pewno pani Wierzbicka... – Co ci jest? Co się stało?
- ANNA – Wlasnie muszę ci o tym opowiedzieć... Po to przyszłam...
- BOŻENA – Ale powiedz, co się stało?
- ANNA – Chyba... Chyba...
- BOŻENA – Co chyba?
- ANNA – Chyba się zakochałam w Michale...
- BOŻENA – Powiedz mi, jak to się stało?
- ANNA – Poznałam go u was w domu...
- BOŻENA – Pamiętam, to było... tydzień temu.
- ANNA – Osiem dni temu! Dokładnie pamiętam! Tego samego dnia wieczorem spotkałam Michała i Krzysztofa na Placu Zamkowym.
- BOŻENA – Tak, zwiedzali wtedy Stare Miasto.
- ANNA – Już wtedy bardzo mi się spodobał. Dwa dni później poszliśmy razem na koncert.
- BOŻENA – Rzeczywiście, byliście razem na koncercie w Filharmonii. Michał wrócił tego dnia do domu w dziwnym stanie...
- ANNA – Naprawdę? Opowiedz mi, jak to było!
- BOŻENA – Michał był bardzo zamyślony, nie słyszał, co do niego mówiliśmy... Krzysztof powiedział mi tego wieczoru żartem, że chyba Michał się zakochał...
- ANNA – To niemożliwe! Naprawdę Krzysztof tak powiedział?
- BOŻENA – Tak. Powiedział, że teraz Michał na pewno znów przyjedzie do Warszawy... – Anna... Anna!
- ANNA – Tak?
- BOŻENA – Zachowujesz się tak samo jak on! Nic nie słyszysz! Michał zaprosił cię do Lwowa... Jedziesz tam?
- ANNA – Tak, zaprosił mnie, ale nie wiem, co mam zrobić... Nie chcę być natrętna. A jeśli zaprosił mnie tylko z uprzejmości?
- BOŻENA – Musisz pojechać, żeby się o tym przekonać! Koniecznie!
- ANNA – Skoro mi radzisz...
- BOŻENA – Musisz podziękować Krzysztofowi. To przecież on was poznał!
- ANNA – Kupił bilety do Filharmonii, poszedł na Stare Miasto wtedy, gdy ja tam byłam.
- BOŻENA – Zaprosił Michała do Polski...
- ANNA – I ożenił się z tobą!
- BOŻENA – Ale to było dziewiętnaście lat temu!
- ANNA – Wiem, że to było dziewiętnaście lal temu! Ale gdyby nie ożenił się z tobą dziewiętnaście lat temu, ja nie poznałabym Michała osiem dni temu!
- BOŻENA – Ty naprawdę się zakochałaś...
- MAGDA – Co?! Co się stało?
- ANNA – Zakochałam się...
Текст после первого STOP
- KRZYSZTOF – Nie ma mnie w pracy. Nie mam czasu. – Muzeum Wojska Polskiego, Grzegorzewski przy telefonie, słucham.
- MICHAŁ – To ty, Krzysztof?
- KRZYSZTOF – Tak, Krzysztof Grzegorzewski. Kto mówi?
- MICHAŁ – Nie poznajesz mnie? Mówi Michał!
- KRZYSZTOF – Michał? Cześć! Co u ciebie? Jak dojechałeś do domu?
- MICHAŁ – Dobrze, ale wydaje mi się, że to było sto lat temu...
- KRZYSZTOF – Sto lat temu? Wyjechałeś z Warszawy cztery dni temu!
- MICHAŁ – Ale już mam ochotę wrócić. Muszę ci coś powiedzieć! Krzysztof, osiem dni temu stało się coś niezwykłego...
- KRZYSZTOF – Osiem dni temu? Co się stało osiem dni temu? Mów wyraźniej!
- MICHAŁ – Tego dnia przyjechałem do Warszawy...
- KRZYSZTOF – Wiem, pamiętam! Następnego dnia byłeś u nas, a potem poszliśmy na Stare Miasto.
- MICHAŁ – To stało się wcześniej.
- KRZYSZTOF – Nic nie rozumiem!
- MICHAŁ – Przywiozłeś mnie do waszego domu i przyszła Anna.
- KRZYSZTOF – Pamiętam, później spotkaliśmy ją na Starym Mieście.
- MICHAŁ – Właśnie tego dnia to się stało.
- KRZYSZTOF – Ale co?
- MICHAŁ – Zakochałem się w Annie.
- KRZYSZTOF – Co takiego?!
- MICHAŁ – Powiedziałem ci wyraźnie - osiem dni temu zakochałem się w siostrze twojej żony, Annie. – Czy to takie zabawne? To jest naprawdę poważna sprawa. Nigdy nie byłem tak zakochany. No, może jeden raz, ale to było dwadzieścia lat temu...
- KRZYSZTOF – Kiedy przyjeżdżasz do Warszawy?
- MICHAŁ – Ja? Do Warszawy? Po co?
- KRZYSZTOF – Na ślub oczywiście!
- MICHAŁ – Żartujesz ze mnie. Przecież Anna nic nie wie o tym!
- KRZYSZTOF – Nie powiedziałeś jej?
- MICHAŁ – Nie powiedziałem... Bałem się, że będzie się śmiała.
- KRZYSZTOF – Poczekaj chwilę, mam drugi telefon. - Grzegorzewski, słucham?
- BOŻENA – Krzysztof! Stało się coś niezwykłego! Godzinę temu była u mnie Anna.
- MICHAŁ – Ja też mam drugi telefon!
- ANNA – Michał? Tu mówi Anna. Dzwonię z dworca. Jutro będę we Lwowie. Muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- MICHAŁ – Ja też muszę ci coś powiedzieć!
- KRZYSZTOF – Halo! Halo! Jeszcze chwilę temu miałem dwa połączenia, a teraz ani jednego...
- MICHAŁ – Halo! Jesteś tam, Krzysztof? Anna! – Rozmawiałem z nią tylko kilka sekund...
- ANNA – Michał! Halo, słyszysz mnie? Nie zdążyłam mu powiedzieć, o której godzinie przyjeżdżam...
- BOŻENA – Krzysztof, Anna zakochała się w Michale! Nic nie słychać...
Текст после второго STOP
- MAREK – Marta?!
- MARTA – Nie poznajesz mnie? Cześć, Marek...
- MAREK – Pomogę ci... – Dawno cię nie widziałem...
- MARTA – Tak, nie było mnie w Warszawie prawie trzy tygodnie.
- MAREK – Tak długo? A gdzie byłaś?
- MARTA – Spędziłam dwa tygodnie u cioci w Paryżu. Potem przez tydzień byłam u babci. Spędziłam u niej Święta. Dopiero tydzień temu wróciłam do domu.
- MAREK – Ja nigdzie nie wyjeżdżałem. Zazdroszczę ci podróży do Paryża. Ty miesiąc temu byłaś na wieży Eiffla, a ja w Warszawie,
- MARTA – Miesiąc temu byłam... w Wersalu. Wysłałam do ciebie kartkę z Paryża. Nie dostałeś jej?
- MAREK – Nie! Kiedy ją wysłałaś?
- MARTA – Zaraz, zaraz... Do Paryża przyjechałam piętnastego marca i następnego dnia wysłałam kartkę. To było prawie cztery tygodnie temu! – Muszę już iść...
- MAREK – Ja też. Mama czeka z obiadem.
- MARTA – To cześć...
- MAREK – Cześć...
- MAREK – Może pójdziemy razem do kina?
- MARTA – Bardzo chętnie, ale na jaki film?
- MAREK – Może na... Listę Schindlera?
- MARTA – Niestety, widziałam już ten film dwa dni temu. Może na... Tańczącego z wilkami?
- MAREK – Byłem na nim tydzień temu! To może wybierzemy razem się na lody?
- MARTA – Lody jadłam wczoraj, dwa dni temu, trzy dni temu, miesiąc temu... – Ale mogę je jeść codziennie!
- MAREK – Wspaniale! Jesteśmy umówieni!
- MAREK – „Paryż jest piękny, ale tęsknię za domem. A także za jednym z sąsiadów. Pozdrowienia! Marta. PS. Bardzo cię lubię, M."
- MAREK – Musiałem czekać cztery tygodnie, żeby to przeczytać. Gdybym dostał tę kartkę wcześniej, pojechałbym za Martą na koniec świata... no, może na koniec Polski...
- MAREK – Mamo! Dwie minuty temu spotkało mnie coś wspaniałego!
- BOŻENA – Coś wspaniałego? A co? Może się zakochałeś?
- MAREK – Skąd wiesz?
- KRZYSZTOF – Dzisiaj jest taki dzień. Wszyscy się zakochują.
- MAREK – O czym wy mówicie?
- MAGDA – O miłości. Ciocia Ania się zakochała.
- MAREK – Ciocia Ania? To niemożliwe!
- BOŻENA – Zakochała się osiem dni temu. Dokładnie wtedy.
- MAREK – Ale w kim?
- KRZYSZTOF – W Michale. A on zakochał się w niej. Też osiem dni temu.
- MAREK – To dobrze się składa. A skąd o tym wiecie?
- BOŻENA – Ja dowiedziałam się trzy godziny temu. Anna tu była.
- KRZYSZTOF – A ja dwie i pół godziny temu. Michał zadzwonił do mnie.
- BOŻENA – A dwie godziny temu Anna wsiadła do pociągu i pojechała do Lwowa.
- MAREK – To dlaczego jesteście tacy zmartwieni?!
- MAGDA – Mama powiedziała, że ciocia Ania była już zakochana wiele razy.
- MAREK – Nie wiedziałem o tym...
- BOŻENA – Pierwszy raz Anna zakochała się trzydzieści lat temu. Była zakochana trzy dni. Później zakochała się w koledze ze szkoły. To było... dwadzieścia dziewięć lat temu.
- MAREK – Jak długo to trwało?
- BOŻENA – Długo... Prawie miesiąc. Potem zakochała się w innym koledze ze szkoły.
- KRZYSZTOF – Była zakochana prawie cały rok! Mieli nawet wziąć ślub.
- BOŻENA – Trzy dni przed ślubem Anna zmieniła zdanie. Zakochała się znowu.
- MAREK – To było... dwadzieścia osiem lat temu?
- BOŻENA – Tak. Była zakochana kilka tygodni. Potem powiedziała, że już nigdy się nie zakocha.
- MAGDA – I jak długo nie była zakochana?
- BOŻENA – Przez trzy lata. Dwadzieścia pięć lat temu...
- MAREK – Nie kończ, wszystko już wiem!
- BOŻENA – Rozumiesz teraz, że jesteśmy zaniepokojeni...
- MAREK – Może tym razem będzie inaczej...
- KRZYSZTOF – Po trzydziestu latach? Trudno mi w to uwierzyć...
- BOŻENA – Mam nadzieję, że ty będziesz inny.
- MAREK – Oczywiście! Przecież zakochałem się pierwszy raz!
- KRZYSZTOF – Anna była w twoim wieku, kiedy zakochała się pierwszy raz... Trzydzieści lat temu...
- BOŻENA – Nie! Wtedy była dużo młodsza...
- MAREK – Uspokoiłaś mnie... Już bałem się, że to może być tradycja w naszej rodzinie...
Текст после третьего STOP
- BOŻENA – Halo?!
- MICHAŁ – Tu mówi Michał.
- BOŻENA – Słabo cię słyszę! Mów wyraźnie i głośno!
- MICHAŁ – Dobrze!
- BOŻENA – Czy Anna dojechała szczęśliwie?
- MICHAŁ – Tak, jest tutaj. Przyjechała godzinę temu! Czy mogę rozmawiać z Krzysztofem?
- BOŻENA – Oczywiście! Oddaję słuchawkę.
- BOŻENA – To Michał. Ciekawa jestem, co się stało.
- KRZYSZTOF – Michał? Cześć!
- MICHAŁ – Dobry wieczór! Jest u mnie Anna.
- KRZYSZTOF – Tak, wiem.
- MICHAŁ – Postanowiliśmy wziąć ślub! Czy będziesz naszym świadkiem?
- KRZYSZTOF – Oczywiście... Ale czy dobrze się zastanowiłeś? Przecież znasz Annę od ośmiu dni!
- MICHAŁ – To zupełnie wystarczy. Kocham ją i ona mnie kocha. Anna chce porozmawiać z siostrą.
- KRZYSZTOF – Oddaję słuchawkę Bożenie. Do widzenia, Michał, życzę szczęścia! – Biorą ślub!
- BOŻENA – Słucham.
- ANNA – Bożena? Wychodzę za mąż!
- BOŻENA – Znowu?
- ANNA – Nie śmiej się ze mnie! Jestem zakochana!
- BOŻENA – Tak samo, jak trzydzieści lat temu, jak dwadzieścia lat temu, jak dziesięć lat temu?
- ANNA – Tak jak nigdy w życiu! Czy będziesz moim świadkiem na ślubie?
- BOŻENA – Oczywiście. Życzę szczęścia!
- ANNA – Jutro będę w Warszawie, omówimy szczegóły...
- BOŻENA – Czekamy na ciebie! Cześć! – Nigdy w życiu nie była tak zakochana.
- KRZYSZTOF – Może tym razem to prawda?
15
Odcinek 15. Ach, co to będzie za ślub
(Ах, какая будет свадьба!)
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Z mamą, z koleżanką,
Z mężem czy z kolegą.
Śmiejmy się po polsku.
Smućmy się po polsku,
Bawmy się po polsku,
Kłóćmy się po polsku.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Uczmy się polskiego.
Текст до первого STOP
- ANNA – Bożena! Jak to dobrze, źe jesteś!
- BOŻENA – Anna!
- ANNA – Róże zwiędły... Trudno, zasuszę je... Bożenko, tyle muszę ci opowiedzieć! Musimy wszystko dokładnie zaplanować...
- BOŻENA – Co zaplanować?
- ANNA – Jak to co? Nasz ślub!
- BOŻENA – Widzę, że jesteś już zdecydowana...
- ANNA – Oboje jesteśmy zdecydowani! Chcemy wziąć ślub jak najszybciej!
- BOŻENA – Ale na pewno będzie dużo kłopotów... Michał jest przecież cudzoziemcem...
- ANNA – Właśnie dlatego muszę wszystko dokładnie zaplanować.
- BOŻENA – Chodźmy do Łazienek! Dobrze zrobi ci krótki spacer! Musisz ochłonąć!
- BOŻENA – Kiedy odbędzie się ślub?
- ANNA – Jeszcze nie wiem. Jutro muszę dowiedzieć się wszystkiego w Urzędzie Stanu Cywilnego i w kościele. Muszę dowiedzieć się wszystkich szczegółów.
- BOŻENA – Na pewno trzeba wiele dokumentów...
- ANNA – Jutro dowiem się tego i zadzwonię do Michała. Będzie czekał na mój telefon. Przyjadę do was, dobrze? Mój telefon nie działa.
- BOŻENA – Oczywiście, będę w domu... Muszę zrobić pranie i umyć okna. Będę na ciebie czekać.
- ANNA – Chcę także obejrzeć żurnale. Jak myślisz, czy powinnam uszyć sukienki do ślubu, czy kupić gotowe.
- BOŻENA – Nie wiem... Jutro po południu pójdziemy do sklepów i obejrzymy sukienki, dobrze?
- ANNA – Świetnie! A jeśli nie kupimy gotowej sukienki, może wybierzemy ładny materiał?
- BOŻENA – Nie wiem, czy zdążymy. Jutro wieczorem przychodzą do nas goście. Zanim pójdziemy na zakupy, muszę przygotować kolację...
- ANNA – Zrobimy to po powrocie! Ty będziesz przygotowywać kolację, a ja w tym czasie sprzątnę mieszkanie i nakryję do stołu.
- BOŻENA – Dobrze... razem powinnyśmy zdążyć...
- ANNA – Muszę też pomyśleć o przyjęciu ślubnym.
- BOŻENA – Najpierw musimy poznać termin ślubu, potem możemy planować przyjęcie...
- ANNA – W przyszłym tygodniu zajmiemy się tą sprawą. Muszę przygotować listę gości...
- BOŻENA – Chyba się pośpieszyłaś! Zdążymy to zrobić później! Musimy się zastanowić, czy ślub ma być skromny, czy wystawny...
- ANNA – Masz rację, jak zwykle. Jesteś dobrze zorganizowana. A ja chciałabym, żeby już jutro wszystko było załatwione!
- BOŻENA – Najpierw musisz ustalić termin, a potem będziemy miały dużo czasu na przygotowania. Anno, myślę, że jesteś zmęczona po podróży. Pojedziemy do nas. Odpoczniesz trochę, a ja w tym czasie zrobię zakupy.
- ANNA – Rzeczywiście, jestem zmęczona. Położę się na chwilę, ale najpierw zadzwonię...
- BOŻENA – Do Michała?
- ANNA – Obiecałam mu, że zadzwonię zaraz po przyjeździe do Warszawy.
- BOŻENA – Myślę, że będziesz teraz częstym gościem... Twój telefon często się psuje...
- ANNA – Najchętniej dzwoniłabym do Michała trzy razy dziennie! – Ale wiem, że to nierozsądne. Przecież za miesiąc będziemy już małżeństwem!
Текст после первого STOP
- MAREK – Jeśli będziemy szli tak szybko, to nie zdążymy skończyć lodów, zanim dojdziemy do domu...
- MARTA – Przepraszam, rzeczywiście trochę się śpieszę. Rodzice zaprosili gości i muszę po¬móc mamie...
- MAREK – To tak, jak ja! Co musisz zrobić?
- MARTA – Muszę zrobić dwie sałatki, nakryć do stołu i umyć włosy...
- MAREK – A ja muszę sprzątnąć swój pokój i wyjść na spacer z Bejem.
- MARTA – Często wychodzisz z psem?
- MAREK – Bej musi wychodzić co najmniej trzy razy dziennie. Ale najchętniej wychodzi co pół godziny! To obowiązek mój i mojej siostry.
- MARTA – Zanim wrócimy do domu, chcę ci jeszcze coś powiedzieć...
- MAREK – Co?
- MARTA – Przez ten miesiąc, dużo myślałam o tobie...
- MAREK – Ja też... – Kiedy się znów zobaczymy?
- MARTA – Nie wiem... jutro jedziemy z rodzicami na ślub mojej kuzynki. Wrócimy dopiero pojutrze.
- MAREK – To może... we wtorek?
- MARTA – We wtorek?... Nie wiem, czy będę mogła... Ale zadzwoń do mnie w poniedziałek wieczorem, dobrze?
- MAREK – Będę czekał do poniedziałku...
- MARTA – No to cześć!
- MAREK – Cześć! – Marta! – Do zobaczenia we wtorek...
- MARTA – Do zobaczenia.
- BOŻENA – Nareszcie jesteś! Przecież musisz sprzątnąć swój pokój!
- MAREK – Zdążę to zrobić za pół godziny.
- BOŻENA – Co?
- MAREK – Przecież mówię. Za pół godziny pokój będzie sprzątnięty...
- BOŻENA – Ten pokój będzie posprzątany za pół godziny?! Nawet Herkules nie da temu rady w tak krótkim czasie.
- MAREK – No... Za czterdzieści pięć minut...
- BOŻENA – Zobaczymy! Przyjdę za trzy kwadranse i zobaczę, jak wygląda posprzątany pokój...
- MAGDA – Możesz zobaczyć, jak wygląda posprzątany pokój!
- MAREK – Czy musisz być złośliwa?
- MAGDA – Ja nie jestem złośliwa. Ja jestem dobrze zorganizowana!
- BOŻENA – Ten pokój musi być posprzątany za pół godziny!
- MAREK – Mamo, nie możesz być taka okrutna. Stoi przed tobą najszczęśliwszy człowiek na świecie, no, może w naszym domu.
- BOŻENA – A co się stało? Jutro nie będzie lekcji w szkole?
- MAREK – Jutro nie będzie lekcji, bo jutro jest niedziela. Ale nie o to chodzi. Umówiłem się z Martą na wtorek.
- BOŻENA – Wszyscy wokół mnie są śmiertelnie zakochani... To bardzo przyjemne, ale kto będzie sprzątał mieszkanie?
- ANNA – Zupełnie nie wiem, jak to się stało... To chyba ze zdenerwowania... Za godzinę będę rozmawiała z Michałem...
- BOŻENA – Uważaj, kochanie, przez godzinę możesz zdążyć stłuc wszystkie moje naczynia...
- ANNA – Zaraz posprzątam...
- BOŻENA – Miłość, miłość, miłość! Wszyscy są zakochani, a kto przygotuje przyjęcie? Przecież za trzy godziny przyjdą goście!
- MAGDA – Możesz na mnie liczyć! Ja nie jestem zakochana. Ktoś w tym domu musi być rozsądny!
Текст после второго STOP
- KRZYSZTOF – Codziennie dzwoni do Michała. W przyszłym miesiącu zapłacimy spory rachunek za telefon.
- BABCIA – Powinieneś być zadowolony.
- KRZYSZTOF – Zadowolony? Z czego?
- BABCIA – Że twoja szwagierka zakochała się w twoim koledze!
- KRZYSZTOF – Niech on będzie zadowolony. To on się z nią żeni!
- BOŻENA – Jesteś w złym humorze. Z jakiego powodu?
- KRZYSZTOF – Jutro muszę iść na nudne zebranie.
- MAGDA – Dokąd?
- KRZYSZTOF – Do Ministerstwa Kultury. Zebranie w sprawie budżetu. Bardzo długie i bardzo nudne.
- ANNA – Jutro przyjedzie Michał. Tylko na trzy dni, żeby omówić wszystkie szczegóły dotyczące ślubu.
- KRZYSZTOF – To chyba lepiej, że idę na to zebranie. Rozmowy o ślubie to nie dla mnie...
- ANNA – Nie rozumiem... Przecież Michał to twój przyjaciel!
- KRZYSZTOF – Tak, ale dopiero kiedy omówicie wszystkie szczegóły, będzie miał więcej czasu dla mnie...
- ANNA – Czy jesteś zazdrosny?
- KRZYSZTOF – Tylko przewidujący... Muszę się przygotować do zebrania...
- BOŻENA – Zrobię ci kawy, kiedy pozmywam naczynia.
- ANNA – Myślałam, że porozmawiamy! Mam tyle ważnych spraw do omówienia!
- BOŻENA – Zrobię Krzysztofowi kawę, a potem porozmawiamy...
- ANNA – Michał przyjedzie jutro...
- BOŻENA – Wieczorem... Oczywiście pójdziesz po niego na dworzec.
- ANNA – Tak, a potem przyjadę z nim do was. W czwartek rano pójdziemy do Urzędu Stanu Cywilnego, a w czwartek po południu do kościoła.
- BOŻENA – Oczywiście przyjdziecie do nas na obiad.
- ANNA – Bardzo chętnie. Po południu pojedziemy do drukarni zamówić zaproszenia na ślub, a potem wspólnie ustalimy listę gości.
- BOŻENA – Czy nie powinnaś pojechać do Krakowa?
- ANNA – Do Krakowa... Rozumiem! Masz rację, musimy pojechać do Krakowa, żeby przedstawić Michała naszym rodzicom. Zrobimy to w piątek rano, a wrócimy w sobotę przed południem. Mam nadzieję, że na wszystko starczy czasu...
- BOŻENA – Kiedy będziesz na dworcu, ja zadzwonię do mojej krawcowej... Mam nadzieję, że zdąży uszyć sukienkę!
- ANNA – A garnitur dla Michała?!
- BOŻENA – Myślę, że z tym nie będzie problemów... Jest wiele sklepów z eleganckimi garniturami. Zdążycie na pewno coś kupić w sobotę przed wyjazdem Michała.
- ANNA – Mam nadzieję... Nigdy nie przypuszczałam, że ze ślubem jest tyle kłopotów!
- BOŻENA – A ja myślałam, że właśnie dlatego dotąd jesteś panną!
- ANNA – Czy żartujesz ze mnie?
- KRZYSZTOF – Żartować? Z ciebie? Oczywiście, że nie!
- MAGDA – Mamo, a może my pojedziemy z ciocią i z Michałem do Krakowa? Tak dawno nie byłam u dziadków...
- BOŻENA – No nie wiem... Masz przecież lekcje!
- MAGDA – Ale tylko cztery! Proszę cię, mamo!
- BOŻENA – Krzysztof, co o tym myślisz?
- KRZYSZTOF – Jedźcie, jedzcie! Co najmniej w domu będzie spokojniej...
- MAREK – Halo? Mówi Marek Grzegorzewski. Czy mogę rozmawiać z Martą?
- MATKA MARTY – Oczywiście, zaraz poproszę... Marta, telefon do ciebie!
- MARTA – Słucham.
- MAREK – Cześć, to ja, Marek. Dziś jest poniedziałek, dzwonię zgodnie z umową.
- MARTA – Cześć.
- MAREK – Jakie masz plany na jutro? Czy możemy się jutro spotkać?
- MARTA – Jutro? Rano pójdę do szkoły, jak zwykle. Lekcje skończę o wpół do trzeciej. Potem wrócę na obiad.
- MAREK – A więc spotkajmy się po obiedzie!
- MARTA – Niestety, o czwartej po południu mam lekcję języka angielskiego.
- MAREK – Jak długo będzie trwała ta lekcja?
- MARTA – Godzinę.
- MAREK – A więc... spotkajmy się o piątej piętnaście!
- MARTA – Niestety, nie mogę. Pojutrze mamy klasówkę z matematyki i muszę jeszcze dużo się uczyć... Nie jestem zbyt dobra w matematyce...
- MAREK – Ale ja jestem! Naprawdę! To jedyny przedmiot, z którego mam szóstkę! Będę u ciebie jutro o siedemnastej trzydzieści i przez godzinę, a może dwie będę cię uczył algebry!
- MARTA – Dziwna randka...
- MAREK – Lepsza taka randka, niż żadna! Inaczej nie miałabyś czasu się ze mną spotkać. To jesteśmy umówieni!
- MARTA – Do jutra. Cześć!
- MAREK – Cześć! I niech żyje matematyka!
- MARTA – Jesteś zwariowany!
- MAREK – A jak się skompromituję? Muszę do jutra powtórzyć algebrę!
- MARTA – A jeśli się skompromituję? Muszę przez cały wieczór uczyć się matematyki... Wtedy jutro będę miała więcej czasu dla Marka!
Текст после третьего STOP
- MAGDA – To na pewno ciocia Ania z narzeczonym!
- BOŻENA – Otworzę! – Dzień dobry, Maćku! Już wróciłeś z wakacji?
- MACIEK – Tak, proszę pani...
- BOŻENA – Widzę, że ćwiczyłeś wymowę! – Mówisz teraz dużo lepiej!
- MACIEK – Bardzo się staram... Chciałem zapytać, kiedy będę mógł przyjść na lekcję.
- BOŻENA – Poczekaj, sprawdzę w kalendarzu... – O której jutro skończysz lekcje?
- MACIEK – Jutro skończę lekcje o wpół do pierwszej...
- BOŻENA – To może przyjdź do mnie po lekcjach, dobrze?
- MACIEK – Bardzo przepraszam, ale po lekcjach nie będę mógł przyjść... Zaraz po lekcjach muszę wyjść na spacer z moim psem.
- BOŻENA – Rozumiem. To twój obowiązek?
- MACIEK – Wychodzę z psem cztery razy dziennie.
- BOŻENA – To może przyjdziesz do mnie po spacerze?
- MACIEK – Później wrócę do domu na obiad...
- BOŻENA – To przyjdziesz do mnie na lekcję o piątej po południu, dobrze?
- MACIEK – Dobrze, proszę pani. Po obiedzie odrobię lekcje, później przyjdę do pani, a wieczorem będę ćwiczył wymowę.
- BOŻENA – Jeśli będziesz taki pracowity, to za rok będziesz mówił już bardzo dobrze!